opuscilismy sie strasznie jesli chodzi o czestotliwość umieszczania nowych relacji, trzeba sie poprawić. No ale, jest za to co pisac po takiej przerwie. chyba.
Z tych fajniejszych wydarzeń: byliśmy w Pradze z Piwkiem, Anią oraz wielkogłowym Kalinowskim. Udaliśmy się tam w celu zobaczenia jak kilku wariatów z dalekiej, zimnej Norwegii radzi sobie na scenie grając ladne piosenki. Okazuje się, że całkiem nieźle sobie radzą. Banda popaprańców. Przed koncertem polazilismy troche po Pradze. Bardzo ładne miasto. Bardzo, bardzo. Było zimno jak na Syberii a my ubrani jak na wiosnę, ale byliśmy twardzi. Mimo tego, że Czesi nie zadbali o właściwą pogodę na nasz przyjazd, nie daliśmy się i zdobyliśmy Pragię dłuuuuuugim spacerem. Jego uwieńczeniem był pyszny, tani obiad (smażony syr z oblohą i pycha browarem) w klasycznej, cudownej, lekko spelunowej czeskiej knajpie (musieliśmy jej trochę poszukać wśród jakiegoś włoskiego shitu, ale dalismy rade i było warto). Następnie, z pelnymi brzuchami byliśmy gotowi aby udac sie na koncert, tak tez się stalo. Klub był super ekstra. Wyglądał troche jak teatr i składał się z kilku części i w jejdnej można było rysowac po stole wiec pozostawiliśmy po sobie ślad. Koncert jak najbardziej udany. Chlopaki poszaleli na scenie a my razem z nimi pod sceną.
Po powrocie do wro ja wróciłam do książkowej rzeczywistości SWPS, gutek za to zdobywał nowy piekny aqua park z Julką. Jak skończyła się moja (niezbyt udana ) sesja zaczęliśmy troszkę balować. Maraton zaczął się we wtorek, a skoczył w sobotę. Skończyły się również pieniądze wiec narazie balety odpuszczamy. Chyba nadszedł czas na wieczory przed telepatorem.
Poza tym dziś poniedziałek, pierwszy dzień nowego wspaniałego semestru. Lecę więc na wykłady z profesorem Ohmega Wattsem i już nie mogę się doczekać. Zobacze moje SWPSowe koleżanki (na SWPSie nie ma chlopców) i będzie spoko.
W tym czasie kiedy ja staje się znwou skromna uczennicą z warkoczami i podkolanówkami moja Kuna zdobywa świat złomu i cementu :) Oby