poniedziałek, 25 lutego 2008

Nightflight to your Uranus


opuscilismy sie strasznie jesli chodzi o czestotliwość umieszczania nowych relacji, trzeba sie poprawić. No ale, jest za to co pisac po takiej przerwie. chyba.

Z tych fajniejszych wydarzeń: byliśmy w Pradze z Piwkiem, Anią oraz wielkogłowym Kalinowskim. Udaliśmy się tam w celu zobaczenia jak kilku wariatów z dalekiej, zimnej Norwegii radzi sobie na scenie grając ladne piosenki. Okazuje się, że całkiem nieźle sobie radzą. Banda popaprańców. Przed koncertem polazilismy troche po Pradze. Bardzo ładne miasto. Bardzo, bardzo. Było zimno jak na Syberii a my ubrani jak na wiosnę, ale byliśmy twardzi. Mimo tego, że Czesi nie zadbali o właściwą pogodę na nasz przyjazd, nie daliśmy się i zdobyliśmy Pragię dłuuuuuugim spacerem. Jego uwieńczeniem był pyszny, tani obiad (smażony syr z oblohą i pycha browarem) w klasycznej, cudownej, lekko spelunowej czeskiej knajpie (musieliśmy jej trochę poszukać wśród jakiegoś włoskiego shitu, ale dalismy rade i było warto). Następnie, z pelnymi brzuchami byliśmy gotowi aby udac sie na koncert, tak tez się stalo. Klub był super ekstra. Wyglądał troche jak teatr i składał się z kilku części i w jejdnej można było rysowac po stole wiec pozostawiliśmy po sobie ślad. Koncert jak najbardziej udany. Chlopaki poszaleli na scenie a my razem z nimi pod sceną.

Po powrocie do wro ja wróciłam do książkowej rzeczywistości SWPS, gutek za to zdobywał nowy piekny aqua park z Julką. Jak skończyła się moja (niezbyt udana ) sesja zaczęliśmy troszkę balować. Maraton zaczął się we wtorek, a skoczył w sobotę. Skończyły się również pieniądze wiec narazie balety odpuszczamy. Chyba nadszedł czas na wieczory przed telepatorem.

Poza tym dziś poniedziałek, pierwszy dzień nowego wspaniałego semestru. Lecę więc na wykłady z profesorem Ohmega Wattsem i już nie mogę się doczekać. Zobacze moje SWPSowe koleżanki (na SWPSie nie ma chlopców) i będzie spoko.

W tym czasie kiedy ja staje się znwou skromna uczennicą z warkoczami i podkolanówkami moja Kuna zdobywa świat złomu i cementu :) Oby

poniedziałek, 11 lutego 2008

die wunderbarste arche der welt

osz w morde. wlasnie zastanawialem sie nad nadaniem tytulu temu postowi. i wlasnie wtedy zdalem sobie sprawe ze dzis nie kupilem "dziennika" a w nim pierwsza czesc nauki jezyka niemieckiego ze stefanem mullerem (ich vind stefan muller scheise aber er ist die echte fantastiche deutsch spracher). powaznie rozwazam z mloda nauke tego jezyka. z drugiej strony boje sie ze jesli kiedykolwiek go opanuje w jakims stopniu przestanie byc on juz dla mnie smieszny. a przeciez niemiecki jest zbyt wunderbar zeby sie z niego nie smiac.

a co z nowosci? no troche sie dzialo. musimy przekwalifikowac naszego bloga co nieco. bo nie dotyczy on juz niesamowitych krakowskich przygod gunthera - mnie i hilde - hilde. operacja krakow zostala zakonczona jak na ten semestr. decyzja zostala podjeta dosc szybko i w przeciagu dwoch tygodni wraz z calym naszym cyganskim dobytkiem wyladowalismy z powrotem w breslau. zatem przygod naszych czesc dalsza ale juz z innego, bardziej rodzinnego miasta. w miedzyczasie nalezy napomknac ze mloda postanowila zwrocic swoje auto mega nowe temu milemu panu, ktory jej go sprzedal. zapomnial jej powiedziec o tym ze clio najpierw wpadlo pod pociag a potem z pod ziemi wyrosl wielki transformers i go zjadl a pozniej taki wlasnie clio w postaci stolca transformersa zostalo sprzedane dla hilde.

ja zas zakonczylem swa mega kelnerska przygode. cala swoja pensje rozwalilem na plyty, ciuszki i alkohol, ktorym sie raczylem troche ostatnimi czasy. w krakowie ostatnie dni stycznia i poczatek lutego siedzialem samotnie, kiedy to mloda juz od dawna byla we wroclawiu i wchlaniala wiedze do sesji. nie pozostalo mi wiec nic innego do roboty jak praca a potem picie wyborowej z rafalem i innymi.

jezeli ktos mysli ze przeprowadzka to latwa sprawa, to zle mysli. w chuj to nudne i duzo za duzo noszenia. w pol roku nagromadzilismy tyle gratow ze to sie w pale nie miesci. zaczynajac od wielkiej szafy gdanskiej, przez materac podwojny, na lodowce konczac. bus ktory po to przyjechal zostal wypchany do ostatniej przestrzeni na tyle, ze juz chyba nawet powietrze tam nie wchodzilo. w kazdym razie wszystko juz przeniesione. do mieszkania na starowislnej znalezlismy 3 lamusow . wszyscy jaraja szlugi wiec jest niezla siekiera w pokoju i w calym mieszkaniu.

ooo a my z hilde - niemieckim pancernikiem bylismy na bardzo ladnym koncercie roisin murphy jeszcze w krakowie i bylo zajebiscie i sie spoko pobawilismy.

we wroclawiu zas ogarniamy mieszkanie w ktorym to zapewne zamieszkam ja, mloda iiii... piwosz - il grande alkoholizator auf breslau. co do reszty ekipy jeszcze nie mamy zadnych pewniakow ale jezeli trzon, korzen, rdzen ekipy jest tak wyborny to nie moze byc zle. tak przy okazji to wlasnie z piwoszem i jeszcze ania piwosza i adamem jedziemy jutro do pragi bo.. zateskinilismy za serem smazonym, i jeszcze do tego jest blisko, a do tego mloda jest palka bo jeszcze tam nie byla a chetnie by pojechala. a jako ostatni dodatek to jest koncert DATAROCK i nie mozemy sie doczekac kiedy ich zobaczymy.

pomyslalem zeby dac jakies zdjecia aktualne ale nie moge nic znalezc. z reszta mloda na pewno uwielbia zalaczac zdjecia wiec jak teraz to czyta to pewnie jest to dla niej motywujace zeby cos dodac.