Niestety z powodu nieopanowanych imperialistycznych zapędów wielkiej Rosji zostaliśmy zmuszeni do zmiany planów wakacyjnych. Ponieważ wszystkie ładne miejsca, które chcieliśmy zobaczyć w Gruzji są w tej chwili bombardowane przez Rosjan, postanowiliśmy nie pchać się do paszczy lwa. Musimy zmodyfikować nasze plany, żadne z nas nie ma pomysłu w jaki sposób, ale coś się wymyśli i na pewno będzie fajnie. Trochę mamy pecha, ale wstyd mi pisać o naszym pechu w kontekście wakacji podczas gdy tam daleko ludzie mają nieco gorszy problem. Mają przejebane nazywając rzeczy jak trzeba. Do tej pory nie mieliśmy w zwyczaju poruszać na tym blogu poważnych tematów, bo trochę niepoważni z nas ludzie na co dzień. Chciałabym jednak zrobić mały wyjątek. Temat Gruzji poruszył mnie dość mocno, może dlatego, że przez ostatnie 2 tygodnie większość moich sił przerobowych poświęciłam na to by dowiedzieć się czegoś o tym kraju zanim się tam pojawię wraz z moim chłopcem. Może właśnie też to powoduje, że mój paskudy nastrój jest aż tak paskudny.
Nie chcę tutaj trywializować i pisać farmazonów o miłowaniu pokoju i miłości na ziemi. Wojna jest zła i wszyscy o tym wiedzą. Chciałam tylko zaznaczyć w jakiś sposób, że sprzeciwiam się i buntuję przeciw temu co Rosjanie wyprawiają w Gruzji. Tupię obiema nogami i łupię pięścią w stół. Problem polega na tym, że nie mogę nic więcej zrobić i jedynym, aczkolwiek idiotycznym sposobem demonstracji braku obojętności jest chyba wpis na blogu. Nic innego nie przychodzi mi do głowy. Może mi ulży choć wątpię. Bezsilność jest do dupy. Rosjanie są do dupy. Chińczycy też są do dupy. A najbardziej do dupy jest to, że świat ma gdzieś zarówno maltretowany Tybet, eksterminację Czeczenów, Gruzję i parę jeszcze innych do dupy konfliktów.
Nie będę się rozpisywać na ten temat bo jakbym zaczęła to pewnie skończyłabym za 3 lata.
Chciałam jedynie zaznaczyć, że o ile nie miałam wcześniej takiego zamiaru, to póki co łączę się z tymi, co bojkotują olimpiadę. Olimpiada ma w sobie bardzo dużą zawartość polityki, tyle co masło cholesterolu i to mi delikatnie mówiąc nie pasi. Nie oglądałam rozpoczęcia, nie będę oglądać żadnych zawodów, ani też zakończenia. Wiem, że brzmi to idiotycznie i mam świadomość tego, że to absolutnie nic nie zmieni, ale moje sumienie będzie spokojniejsze. Do końca spokojne być nie może bo właśnie niedawno kupiłam trampki Nike made in China i chyba jednak ich nie wyrzucę.
Ale gupi ci Rosjanie!
tego bloga wyeksportowalem z gunther-und-hilde.blogspot.com i jest dość skrupulatnym opisem 4 dobrych lat mojego zycia, z reszta nie tylko mojego bo współbohaterem jest jeszcze jedna pani. to blog o dobrym związku, którego już nie ma, zajebistych znajomych, wrocławiu, podróżach, zajawach, muzyce i wielu pierdołach, które nawiedzały umysł dwójki młodych, zajebistych ludzi. miałem go już nie udostępniać ale kupe w nim dobrych wspomnień i dużego sentymentu. chyba nie warto się od tego odcinać.
szczęście, że się nie wstrzeliliście na bombowe party tuż przed, albo razem z Rosjanami...
OdpowiedzUsuńtak, istotnie, zwykle właśnie taki przytrafia nam się klasyczny fart w niefarcie. Wykazujemy wręcz tendencje do ściągania na siebie farta w niefarcie. Ale.... zawsze lepszy taki fart niż żaden.
OdpowiedzUsuń