Kolejny tydzień naszego mieszkania na Sudetach. Kolejny weekend spędzony nadzwyczaj aktywnie. Piątek na outsajdzie, sobota na insajdzie. Piątek charakteryzował się nadzwyczaj piękną pogodą. 30 stopni w dzień, pełna patelnia, noc równie gorąca, tyle, że jednak bez słońca. Postanowiliśmy z Gutkiem wykorzystać te sprzyjające okoliczności i wybraliśmy się na mega spacer. Gutek w spacerach się specjalizuje, a Hilde spacery uwielbia, w dobrym towarzystwie nawet na koniec świata spacerować może. Bawiliśmy się przy tym zupełnie dobrze. Tym bardziej, że przez całą drogę towarzyszyło nam czerwone wino, butelek sztuki trzy. Z Sudeckiej do PDTu, Z PDTu przez Kościuszki do starego dworca, który ku naszemu wielkiemu smutkowi został rozebrany całkowicie, nie wiem po co. Spotkaliśmy tam jedynie górali, nawalonych oczywiście. Jak na górali przystało prawili morały. Gutek ma o mnie dbać bo mam dobre oczy, albo coś takiego. Jacy mądrzy ci górale. Nie wiem skąd oni się tam wzięli. Dalej przez tereny kolejowe przedostaliśmy się na trójkąt, z trójkąta na groblę, groblą doszliśmy do wierzy ciśnień, tam nastąpił długi przystanek i skończyło się wino zatem postanowiliśmy udać się wężykiem w stronę domu. Zajęło nam to wszytko razem ze 100 godzin. Następny dzień charakteryzował się bólem głowy. Zepsuła się pogoda i nic się nikomu nie chciało. A już na pewno nikomu nie chciało się przyjmować wizytatorów na Sudeckiej. Takowi jednak się zapowiedzieli i nie było odwrotu.
Koniec końców wizytatorzy dali radę. Dostaliśmy piękny prezent w postaci wspaniałego barbecue. Publicznie pragnę bardzo podziękować zań w imieniu mym i naszej małej nowej rodziny. Będziemy na nim smażyć i wędzić wszystko. Było fajnie i super, najedliśmy się i popili.
Później nie omieszkam zamieścić kolekcji zdjęć tych, którzy mieli przyjemność spać z bezogonowym Beretem. Grupa ta jest już całkiem spora i systematycznie się powiększa.
Tymczasem wrzucę ze trzy klipy. Pierwszy Aesop Rock Pigs Klip pokazuje Jeremiego Fisha w pracy, jakby ktoś był zaiteresowany to polecam sprawdzić jego stronę www.sillypinkbunnies.com oraz superfishalf.com czaszki i króliki. Jest ekstra
Drugi wchodzi też Aesop Rock ze swoim wypasionym klipem do None shall pass. Klip z 2007 więc troszkę stary. Za to widać też dobrze kreskę tego samego Jeremego Fisha od latajacych czaszek. Panowie c lubią się i współpracują namiętnie. Polecam bardzo.
i jeszcze jeden z tej serii...
tego bloga wyeksportowalem z gunther-und-hilde.blogspot.com i jest dość skrupulatnym opisem 4 dobrych lat mojego zycia, z reszta nie tylko mojego bo współbohaterem jest jeszcze jedna pani. to blog o dobrym związku, którego już nie ma, zajebistych znajomych, wrocławiu, podróżach, zajawach, muzyce i wielu pierdołach, które nawiedzały umysł dwójki młodych, zajebistych ludzi. miałem go już nie udostępniać ale kupe w nim dobrych wspomnień i dużego sentymentu. chyba nie warto się od tego odcinać.
poniedziałek, 20 lipca 2009
czwartek, 9 lipca 2009
Ping Pong
A palnę sobie posta w to piękne, wolne, słoneczne popoludnie. A co...
Hilde Pancernick ogarnęła się w końcu z sesją. Przeszczęśliwa jest. Wszystko do przodu, mogę sobie odpocząć na legalu. Jak już Gunther wspomniał, luzować mam się gdzie, zawinęliśmy się bowiem z Żernik na Sudecką i mamy tu niezłą Dżamajkę. Leże se na wyrze, gicz wyciągnięta i nie wiem, czy na chwilę obecną potrzeba mi czegoś więcej.
Piwki też się wprowadziły. Jeszcze się nie kłócimy. Piwko nie zostawia podniesionej deski, Anna nie jest z tych co zostawiają włosy w wannie więc dobrze się zapowiada. Beret zwany Beret bez ogona kot, też jest ok, kupę wali tylko na spodnie Gunthera, chyba mu Gunther podpadł.
Na dziś plan: najebać się niebieskim, reńskim wiem z Jolandą, tyle. Bez książek, bez notatek i kseroksów.
W międzyczasie zagraliśmy w Ping Ponga, wniosek: Hilde musi potrenować. A lot.
Poza tym być rano być w stanie rześkim zwartym i gotowym do poszukiwania nowej tyrki. Plan jak zwykle niewykonalny. Moja specjalność.
Żeby było jeszcze piękniej to dosłodzę takim kawałkiem przaśnym:
Burial&Four Tet Moth
Hilde Pancernick ogarnęła się w końcu z sesją. Przeszczęśliwa jest. Wszystko do przodu, mogę sobie odpocząć na legalu. Jak już Gunther wspomniał, luzować mam się gdzie, zawinęliśmy się bowiem z Żernik na Sudecką i mamy tu niezłą Dżamajkę. Leże se na wyrze, gicz wyciągnięta i nie wiem, czy na chwilę obecną potrzeba mi czegoś więcej.
Piwki też się wprowadziły. Jeszcze się nie kłócimy. Piwko nie zostawia podniesionej deski, Anna nie jest z tych co zostawiają włosy w wannie więc dobrze się zapowiada. Beret zwany Beret bez ogona kot, też jest ok, kupę wali tylko na spodnie Gunthera, chyba mu Gunther podpadł.
Na dziś plan: najebać się niebieskim, reńskim wiem z Jolandą, tyle. Bez książek, bez notatek i kseroksów.
W międzyczasie zagraliśmy w Ping Ponga, wniosek: Hilde musi potrenować. A lot.
Poza tym być rano być w stanie rześkim zwartym i gotowym do poszukiwania nowej tyrki. Plan jak zwykle niewykonalny. Moja specjalność.
Żeby było jeszcze piękniej to dosłodzę takim kawałkiem przaśnym:
Burial&Four Tet Moth
sobota, 4 lipca 2009
zycie
haaaaaaaaaaallllaaaaaaaaaa!
przeprowadziliśmy się!!! jaram się opór. jest cudownie, tak cudownie ze juz chyba lepiej być nie może. zaczęliśmy wyprowadzkę w poniedziałek. powrzucaliśmy podstawowe graty ale tegoż dnia zarazem rozpoczął się remont. mama julki jest mila panią i obdarowała nas farbami i pędzlami i mogliśmy rozpocząć malowanko pokoi. wyszło jako tako, choć nie nazwałbym tego super wypasem ale za to jakie mega kolory. jak będę miał foty to wrzucę. w każdym razie wraz z hilde, piwkiem, ania, julka i beretem (bo taki jest pełen skład mieszkania) upajamy sie latem na sudeckiej. młoda się jeszcze uczy do jednego koślawego egzaminu ale juz jutro będzie po wszystkim i będzie można nalać jakiegoś alkoholu w cymbal. pogoda jest juz lepsza, my mamy kozak ogród ze starymi drzewami (ooo właśnie zdałem sobie sprawę ze wino i drzewa to chyba jedyne rzeczy na swiecie, ktore sa super fajne kiedy sa stare). mało tego, mamy tez stół do ping ponga wiec juz 2 dzień z rzędu mieliśmy krotka sesje w pingla z piwoszem. życie jest dla nas dobre. niestety nie jest dobre dla moich wassapow bo praktycznie ich nie mam i mocno mi z tym zle ale pozyjemy zobaczymy. duzo sie dzialo od ostatniego posta ale nie mam weny wiec pomoge sobie zdjeciami, ktore porobilem w dziwnych okolicznosciach:
1)na pierwszy ogień idzie parę chujowych fot z survival festivalu w pawilonie czterech kopuł. było cudownie. ogromne betonowe wnetrza, modernizm w najlepszym wydaniu, fajne i pomysłowe instalacje i zarazem syf i rozpierdziel, brud i dziurawe dachy, smród biurowca z komuny i zgnilizny. myśl o tym ze takie caco we wroclawiu pozostawiono w takiej ruinie trochę załamuje. słabym elementem festu było to ze nie przygotowali sie na deszcz 1000-lecia i odwołali koncerty pierwszego dnia. miał przyjechać Shackleton i miało byc na niezłym koniu. nie było.



2)tak teraz wygląda mój meeting point na wassapy. co dzień gdy tam przychodzę ,widzę 17-letnia fankę, która kupuje świeże kwiaty na iglice i sie modli. a stare dziady mowią, że w tych młodych to nic nie ma boga. a tak nota bene to szacun dla majkela za wszystko, no moze mniejszy za to sztuczne zapładnianie i jakieś molestowanie. w sumie to za molestowanie zupełnie maly szacun. ale oprocz tego to sie jaramy z hilde.

3) to jest najlepszy baner jaki kiedykolwiek ktokolwiek wydrukowal. nie widzialem nic lepszego w zyciu i zaryzykowalem bycia potraconym przez samochod na ruchliwej ulicy aby zlapac go calego w kadr. najpierw zastanawialismy sie z hilde na chuj jej ten krolik. pozniej doszlo tez dosc oczywiste pytanie na chuj murzynce solarium? mistrz swiata!


4)to jest beret. kot bez ogona. znany jest rowniez z luznego zwieracza. mimo to lubimy go. jest naszym ziomkiem z mieszkania i bedziemy o niego dbali. na zdjeciu relaksuje sie w kamuflazu.

5)a to szablon calkiem funny, znaleziony na grunwaldzie wczoraj.
przeprowadziliśmy się!!! jaram się opór. jest cudownie, tak cudownie ze juz chyba lepiej być nie może. zaczęliśmy wyprowadzkę w poniedziałek. powrzucaliśmy podstawowe graty ale tegoż dnia zarazem rozpoczął się remont. mama julki jest mila panią i obdarowała nas farbami i pędzlami i mogliśmy rozpocząć malowanko pokoi. wyszło jako tako, choć nie nazwałbym tego super wypasem ale za to jakie mega kolory. jak będę miał foty to wrzucę. w każdym razie wraz z hilde, piwkiem, ania, julka i beretem (bo taki jest pełen skład mieszkania) upajamy sie latem na sudeckiej. młoda się jeszcze uczy do jednego koślawego egzaminu ale juz jutro będzie po wszystkim i będzie można nalać jakiegoś alkoholu w cymbal. pogoda jest juz lepsza, my mamy kozak ogród ze starymi drzewami (ooo właśnie zdałem sobie sprawę ze wino i drzewa to chyba jedyne rzeczy na swiecie, ktore sa super fajne kiedy sa stare). mało tego, mamy tez stół do ping ponga wiec juz 2 dzień z rzędu mieliśmy krotka sesje w pingla z piwoszem. życie jest dla nas dobre. niestety nie jest dobre dla moich wassapow bo praktycznie ich nie mam i mocno mi z tym zle ale pozyjemy zobaczymy. duzo sie dzialo od ostatniego posta ale nie mam weny wiec pomoge sobie zdjeciami, ktore porobilem w dziwnych okolicznosciach:
1)na pierwszy ogień idzie parę chujowych fot z survival festivalu w pawilonie czterech kopuł. było cudownie. ogromne betonowe wnetrza, modernizm w najlepszym wydaniu, fajne i pomysłowe instalacje i zarazem syf i rozpierdziel, brud i dziurawe dachy, smród biurowca z komuny i zgnilizny. myśl o tym ze takie caco we wroclawiu pozostawiono w takiej ruinie trochę załamuje. słabym elementem festu było to ze nie przygotowali sie na deszcz 1000-lecia i odwołali koncerty pierwszego dnia. miał przyjechać Shackleton i miało byc na niezłym koniu. nie było.
2)tak teraz wygląda mój meeting point na wassapy. co dzień gdy tam przychodzę ,widzę 17-letnia fankę, która kupuje świeże kwiaty na iglice i sie modli. a stare dziady mowią, że w tych młodych to nic nie ma boga. a tak nota bene to szacun dla majkela za wszystko, no moze mniejszy za to sztuczne zapładnianie i jakieś molestowanie. w sumie to za molestowanie zupełnie maly szacun. ale oprocz tego to sie jaramy z hilde.
3) to jest najlepszy baner jaki kiedykolwiek ktokolwiek wydrukowal. nie widzialem nic lepszego w zyciu i zaryzykowalem bycia potraconym przez samochod na ruchliwej ulicy aby zlapac go calego w kadr. najpierw zastanawialismy sie z hilde na chuj jej ten krolik. pozniej doszlo tez dosc oczywiste pytanie na chuj murzynce solarium? mistrz swiata!
4)to jest beret. kot bez ogona. znany jest rowniez z luznego zwieracza. mimo to lubimy go. jest naszym ziomkiem z mieszkania i bedziemy o niego dbali. na zdjeciu relaksuje sie w kamuflazu.
5)a to szablon calkiem funny, znaleziony na grunwaldzie wczoraj.
Subskrybuj:
Posty (Atom)