Nie ma ciągłości na blogu ostatnio, nie ma. Wszyscy zarobieni. Jedni dziobią w książkach inni robią w tynkach i tapet zrywaniu. Mista Ghinta wrócił z wypadu na belgijskie hamburgery i frytki z milionem dolarów w kielni, zarobił sobie chłopak na porządny dres. Teraz się wozi po Sudeckiej niczym król polinezyjskich wysp. Relacje z Belgii myślę, że jak już emocje opadną sam zamieści. Trochę mu się udało nawet o Paryż zahaczyć. Farciarz jeden. Siedzi teraz obok mnie i Carbonare zajada.
W ostatnim czasie trochę się działo kulturalnie. Był Zero Budget Festival. Więc teatralnie się rozwinął Pancernik. Gutha przyjechał jak już się skończyło więc się nie załapał. Z resztą on woli hamburgery i frytki, także nie odczuwa pewnie wielkiej straty. Festiwal obfitował w spektakle, na które wejść można było za frytki. Instytut Grotowskiego pękał w szwach, co ciekawe ogromna część widowni przybyła z obcych krajów. Sztuki na lekkiej abstrakcji, jak sugeruje nazwa samego festiwalu, raczej surowe i oszczędne, zero scenografii, za to ogromne nasycenie emocjami. Na plus, polecam, kto nie był ten trąba.
Kolejnym wydarzeniem i to już Guthaaa mógł uczestniczyć zarówno duszą jak i ciałem, był bardzo przyjemny koncert Herbalisera. Dzięki Fafu udało nam się załapać. Było super miło. Bez fajerwerków, trochę słaba frekwencja, ale tyż na plus. Pani na wokalu, nieco słabo skoordynowany miała flow, ale zgodnie stwierdziliśmy, że mimo braku umiejętności poruszania się z gracją zarobiła spokojnie na naszą sympatię swoim zabawnym seksapilem.
Z nowości jeszcze dodam taki rarytas, że Gunther załapał się znów na etacik. Jakby ktoś się za nim stęsknił, to może go spotkać we wrocławskim centrum unformacji turystycznej w Rynku. Udziela informacji biednym zbłąkanym turystom, sprzedaje pocztówki i krasnale. Chyba nie jest zachwycony póki co, ale też go tam nie biją więc nie ma tak najgorzej.
U mnie wszystko świetnie, trochę jestem nudna, bo mam kilka egzaminów do zdania w tym semestrze, jakiś 11 się doliczyłam, więc jakby ktoś się za mną stęsknił, to albo jestem w szkole, albo w bibliotece na Szajnochy.
Z zaległości zaszłości: Pod nieobecność płetwowłosego byliśmy z Piwkiem na bardzo spoko imprezie w browarze mieszczańskim (grał Mala), o szczegóły trzeba pytać Piwka, bo ja się z Flakiem doprowadziłam do stanu, który uniemożliwił mi zwracanie uwagi na szczegóły. Może ewentualnie zwracałam uwagę innych na siebie złym stanem w jakim się zanlazłam. No. Było fajnie.
Następnego dnia udaliśmy się do Krakowa na Unsound, gdzie lajnap był taki:
22:30 Pavel Ambiont
23:30 2562
00:30 Untold
01:30 Kode9 & the Spaceape
02:30 Zomby
03:30 Ikonika
Zomby nie dojechał, poza tym wypas. Tu dałam radę uczestniczyć aktywnie, gdyż nie dane mi było pić. Postanowiłam samą siebie ukarać za skandaliczne zachowanie wieczora poprzeniego i na ochotnika zgłosiłam się do prowadzenia auta w drodze powrotnej. Untold jest moim faworytem. Ikonika faworytką pozostałych. Pani co wygląda jak ciapata babcia z cornershopu a wymiata niezle na tych swoich gramofonach. Kode9 może być ale bez reweli, 2562 bardzo spoko. Na prawdę impreza na poziomie, co jeszcze warto dodać, odbyła się ona w centrum sztuki Manggha, czyli jakby biba w muzeum. Dobry efekt.
Z zaszłości tyle, liczę na to że Gutek w końcu się obudzi i przypomni sobie, że to nie tylko mój blog, albo może będę musiała zmienić nazwę. na und-hilde.blogspot.com zamiast gunther-und-hilde.blogspot.com. Z logo też go wytnę.
Taki jeszcze dorzucę na deser kawałek co się jaramy ostatnio i nie tylko:
Florence + the machine (xx remix)
Utold Just for you (Roska remix)
Ikonika- Smuck
Update: zapomniałam jeszcze dodać, że Gutek zapisał się do na kurs przwodnika w końcu! Aktywność ta idealnie pasuje do jego wizerunku wąsacza z płetwą, nieprawdaż? Podobno lekka zgroza w tym PTTKu. Stare dziady przeterminowane i herbata w musztardówce. Ach jak pięknie....
tego bloga wyeksportowalem z gunther-und-hilde.blogspot.com i jest dość skrupulatnym opisem 4 dobrych lat mojego zycia, z reszta nie tylko mojego bo współbohaterem jest jeszcze jedna pani. to blog o dobrym związku, którego już nie ma, zajebistych znajomych, wrocławiu, podróżach, zajawach, muzyce i wielu pierdołach, które nawiedzały umysł dwójki młodych, zajebistych ludzi. miałem go już nie udostępniać ale kupe w nim dobrych wspomnień i dużego sentymentu. chyba nie warto się od tego odcinać.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz