Komentarz chyba zbędny....
A tu jeszcze jeden:
tego bloga wyeksportowalem z gunther-und-hilde.blogspot.com i jest dość skrupulatnym opisem 4 dobrych lat mojego zycia, z reszta nie tylko mojego bo współbohaterem jest jeszcze jedna pani. to blog o dobrym związku, którego już nie ma, zajebistych znajomych, wrocławiu, podróżach, zajawach, muzyce i wielu pierdołach, które nawiedzały umysł dwójki młodych, zajebistych ludzi. miałem go już nie udostępniać ale kupe w nim dobrych wspomnień i dużego sentymentu. chyba nie warto się od tego odcinać.
wtorek, 23 lutego 2010
poniedziałek, 15 lutego 2010
Give it to me bejbi like boom boom boom
No dobra, wiem, że Pudzian band ciężko przebić, ALE wrzucam kilka hitów, które mogą konkurować śmiało.
Gdy kiedyś po raz pierwszy usłyszałam Umbrela ela ela wiedziałam, że ta Pani ma potencjał. No i chyba nigdy mnie nie zawiodła. Z każdym kolejnym przebojem zastanawiam się, kiedy ktoś ją w końcu zastrzeli. Tym razem przede wszystkim klip zwalił mnie z nóg. Rihanna na zebrze, rihanna na lwie. No a ponieważ ostatnio zapanowała moda na Jamajkę to nawet stukaniem kolanami uraczyła nas panna rihanna. Troszkę energii jej tylko brakuje i seksapilu, ale nadrabia okularami przeciwslonecznymi marki carrera. Co by nie powiedzieć o laskach z dżamajki, lepiej ruszają biodrem niż królowa popu z Barbadosa.
Kolejnym hitem, który koniecznie musi się tu znaleźć jest nowy kawałek mojej faworytki nr 2, lekko psychicznej Lejdi DŻi. Wydaje mi się, że zdiagnozowałam u niej moim psychologicznym uchem pewne odchyły od normy: werbigeracje oraz echolalie, ale ponieważ jeszcze studiuję to nikt mojej diagnozy bać się nie musi. Niestety Lady Gaga nagrała ten kawałek z Beyonce. To już drugi wspólny w ich karierze. Pierwszy, jakby ktoś nie wiedział nazywa się Videophone. Nowy..... uwaga uwaga! Telephone. Umiłowanie do technologii czy co... Tak, muszę się przyznać moje uwielbienie dla Beyonce przybladło. Ogarnij się Beyonce, bo jak się jeszcze bardziej rozpędzisz z tymi duetami to już nawet moja sympatia do twego dorodnego uda cię nie uratuje. Opamiętaj się kobieto!
Klipu jeszcze nie ma, ale kawałek już hula we wszechświecie. Disaster.
Dodam tylko, że Michał Piwko polubił Lady Gagę, bo..... patrzcie jak wygląda wstęp do jej koncertu i co słychać w tle. Jak niewiele trzeba żeby zdobyć uznanie w oczach Piwka.
Gdy kiedyś po raz pierwszy usłyszałam Umbrela ela ela wiedziałam, że ta Pani ma potencjał. No i chyba nigdy mnie nie zawiodła. Z każdym kolejnym przebojem zastanawiam się, kiedy ktoś ją w końcu zastrzeli. Tym razem przede wszystkim klip zwalił mnie z nóg. Rihanna na zebrze, rihanna na lwie. No a ponieważ ostatnio zapanowała moda na Jamajkę to nawet stukaniem kolanami uraczyła nas panna rihanna. Troszkę energii jej tylko brakuje i seksapilu, ale nadrabia okularami przeciwslonecznymi marki carrera. Co by nie powiedzieć o laskach z dżamajki, lepiej ruszają biodrem niż królowa popu z Barbadosa.
Kolejnym hitem, który koniecznie musi się tu znaleźć jest nowy kawałek mojej faworytki nr 2, lekko psychicznej Lejdi DŻi. Wydaje mi się, że zdiagnozowałam u niej moim psychologicznym uchem pewne odchyły od normy: werbigeracje oraz echolalie, ale ponieważ jeszcze studiuję to nikt mojej diagnozy bać się nie musi. Niestety Lady Gaga nagrała ten kawałek z Beyonce. To już drugi wspólny w ich karierze. Pierwszy, jakby ktoś nie wiedział nazywa się Videophone. Nowy..... uwaga uwaga! Telephone. Umiłowanie do technologii czy co... Tak, muszę się przyznać moje uwielbienie dla Beyonce przybladło. Ogarnij się Beyonce, bo jak się jeszcze bardziej rozpędzisz z tymi duetami to już nawet moja sympatia do twego dorodnego uda cię nie uratuje. Opamiętaj się kobieto!
Klipu jeszcze nie ma, ale kawałek już hula we wszechświecie. Disaster.
Dodam tylko, że Michał Piwko polubił Lady Gagę, bo..... patrzcie jak wygląda wstęp do jej koncertu i co słychać w tle. Jak niewiele trzeba żeby zdobyć uznanie w oczach Piwka.
poniedziałek, 1 lutego 2010
stolec ryżowy
co do ostatniego posta to zapomniałem dodać, że na kacu w niedzielę oglądaliśmy u mamy hilde przepiękny program rozrywkowy, gdzie jakiś idiota prezenter z polski przypatruje się wraz z pudzianem, który nie wiem po chuj jest jego konsultantem innym kretynom, którzy za siano próbują pobić rekord guinessa w co raz to bardziej kretyńskiej dyscyplinie. a tak jak już dotknąłem tego pudziana to zauważyłem, że pudzian przejął już większość biznesów w polsce. widze go jak tanczy, bije, muruje, udaje erudyte i z nieoficjalnych wieści wiem, że szykuje sie na następnego papieża polaka - a jak on juz sie za coś weźmie to nie odpuści. Do tego miałem okazję odwiedzić jego stronę internetową i na prawdę doznałem szoku. bo pudzian oprócz swojego multibranżowego biznesu również wspiera najbliższą rodzinę w zmaganiach z kapitalistycznym systemem. Jego brat ma bardzo ładny zespół muzyczno-dożynkowy, który zwie się, a jakże PUDZIAN BAND. Podobno na nowej płycie ma sie pojawić sam mariusz ze zwrotką. I cant wait. Póki co muszę się uzbroić w cierpliwość i wyczekać aż pudzian band zawita do wrocławskiej kamfory albo bezsenności bo poki co ich eventsy odbyły się w (tu cytuję ze strony internetowej):
Gwiździny
27.06.2009
Łódź
17.06.2009
Syberia
06.06.2009
Biała Podlaska
16.05.2009
Biała Podlaska
24.08.2008
Świdwiń
14.06.2008
biała podlaska, z racji tego, że jest na prawdę ogromnym miastem potrzebowała aż dwóch koncertów Pudzian Band aby zaspokoić głód muzyczny doborowej, lokalnej publiki. Na koncercie można się było również spodziewać potężnej frakcji z okolicznych powiatów. W szczególności stawiam na Rogoźnicę i z Zachajki - oni się znają, to tacy trendsetterzy ziemi podlaskiej. No dobra, tyle o pudzian band. Za to jeszcze większe wrażenie wywarł na mnie kolejny biznes rodzinny, gdzie twarz pudziana jest zgrabnie wykorzystywana na każdym kroku. Jest nim bowiem DOM WESELNY " U PUDZIANA", prowadzony przez jego starych. Can you belive it???!?!?! Byłem na ich stronie. Zamiata w chuj. Sala na 1000m2, filary są oklejone taką płytką klinkierową jak w super mario (te kominy, z ktorych wychodziły te gryzące kwiaty), ulokowane w rodzinnej miejscowości Mariusza. Przy wyborze opcji exclusive można zaprosić samego pudziana, o ile nie występuje w reklamie kremu do ud. A dla niezapomnianej, szampańskiej zabawy weselnej, rewelacyjny muzyczny akompaniament zapewni... PUDZIAN BAND! Kurwa bez kitu. You gotta check it yaself na pudzian.pl - z jednej strony zazdroszcze bo ten koleżka jest multimilionerem ale tak sobie myśle czy ten pudzian mogłby na chwile sie ode mnie odpierdolić i dać mi jak białemu człowiekowi pooglądać rekordy guinessa bez jego obecności, w szczególności że dyscypliny są niczego sobie.
A wiecie jaka przykuła moją największą uwagę? 2 trepów - jeden z włoch co wygląda jak pedofil z wieruszowa i drugi indianin walczyli między sobą, który nadmucha i oddechem przedziurawi więcej.... termoforów. Tak, to bardzo ważna umiejętność u ludzi. Przebić jak najwięcej termoforów. Skąd ludzie dowiadują się, że mają moc przedmuchiwania termoforu? Prezenter zapytał o to tego indianina. A indianin na to:
- zauważyłem to już dawno temu jak wołałem dzieci, żeby wróciły z dworu na obiad.
?!?!?!?!?!??!??!
indianin woła dzieci na obiad i wtedy nachodzi go myśl, że może przebijać termofory? kończe tego posta bo zacząłem się zastanawiać czy aby moje bąki nie są na tyle silne, że potrafią przewrócić koparkę.
p.s.
-pedofil z wieruszowa przebił 1 termofor i chyba miał wylew do mózgu i wewnętrzną eksplozję płuc
- indianin przebił 3 termofory i pobił rekord guinessa. dostał kupe siana. a ja dalej w tym moim kurwidołku za marne grosze. może czas się nad sobą skupić i zacząć trenować przewracanie koparek... i'm cereal.

p.s. 2
Nowa płyta Pudzian Band już teraz dostępna we wszystkich kioskach ruchu
Gwiździny
27.06.2009
Łódź
17.06.2009
Syberia
06.06.2009
Biała Podlaska
16.05.2009
Biała Podlaska
24.08.2008
Świdwiń
14.06.2008
biała podlaska, z racji tego, że jest na prawdę ogromnym miastem potrzebowała aż dwóch koncertów Pudzian Band aby zaspokoić głód muzyczny doborowej, lokalnej publiki. Na koncercie można się było również spodziewać potężnej frakcji z okolicznych powiatów. W szczególności stawiam na Rogoźnicę i z Zachajki - oni się znają, to tacy trendsetterzy ziemi podlaskiej. No dobra, tyle o pudzian band. Za to jeszcze większe wrażenie wywarł na mnie kolejny biznes rodzinny, gdzie twarz pudziana jest zgrabnie wykorzystywana na każdym kroku. Jest nim bowiem DOM WESELNY " U PUDZIANA", prowadzony przez jego starych. Can you belive it???!?!?! Byłem na ich stronie. Zamiata w chuj. Sala na 1000m2, filary są oklejone taką płytką klinkierową jak w super mario (te kominy, z ktorych wychodziły te gryzące kwiaty), ulokowane w rodzinnej miejscowości Mariusza. Przy wyborze opcji exclusive można zaprosić samego pudziana, o ile nie występuje w reklamie kremu do ud. A dla niezapomnianej, szampańskiej zabawy weselnej, rewelacyjny muzyczny akompaniament zapewni... PUDZIAN BAND! Kurwa bez kitu. You gotta check it yaself na pudzian.pl - z jednej strony zazdroszcze bo ten koleżka jest multimilionerem ale tak sobie myśle czy ten pudzian mogłby na chwile sie ode mnie odpierdolić i dać mi jak białemu człowiekowi pooglądać rekordy guinessa bez jego obecności, w szczególności że dyscypliny są niczego sobie.
A wiecie jaka przykuła moją największą uwagę? 2 trepów - jeden z włoch co wygląda jak pedofil z wieruszowa i drugi indianin walczyli między sobą, który nadmucha i oddechem przedziurawi więcej.... termoforów. Tak, to bardzo ważna umiejętność u ludzi. Przebić jak najwięcej termoforów. Skąd ludzie dowiadują się, że mają moc przedmuchiwania termoforu? Prezenter zapytał o to tego indianina. A indianin na to:
- zauważyłem to już dawno temu jak wołałem dzieci, żeby wróciły z dworu na obiad.
?!?!?!?!?!??!??!
indianin woła dzieci na obiad i wtedy nachodzi go myśl, że może przebijać termofory? kończe tego posta bo zacząłem się zastanawiać czy aby moje bąki nie są na tyle silne, że potrafią przewrócić koparkę.
p.s.
-pedofil z wieruszowa przebił 1 termofor i chyba miał wylew do mózgu i wewnętrzną eksplozję płuc
- indianin przebił 3 termofory i pobił rekord guinessa. dostał kupe siana. a ja dalej w tym moim kurwidołku za marne grosze. może czas się nad sobą skupić i zacząć trenować przewracanie koparek... i'm cereal.
p.s. 2
Nowa płyta Pudzian Band już teraz dostępna we wszystkich kioskach ruchu
the fallen madonna with big boobies
Weekend się skończył. Może i dobrze bo groziło śmiercią od nadmiaru alkoholu w mózgu. Ostatnimi czasy narzekaliśmy z młoda ze już takie trochę dziady z nas i że baletów mało i że dużo na chacie i że hajsu mało. No w tym tygodniu chyba wszystko poszło w niepamięć i było jak za czasów gdyśmy byli młodsi. W dwa weekendowe dni wydarzyło się na pewno tyle, że można z tych perypetii sklecić konkretnego posta, co ninejszym czynię.
Wieczór piątkowy zaczął się co najmniej fatalnie. Tego dnia miałem nieprzyjemnośc poprowadzić grupę brytyjczyków na wycieczkę po wrocławskich lokalach imprezowych. Nigdy dotąd tego nie robiłem i już teraz wiem, że nigdy więcej już tego nie zrobię ale żądza szybkiego siana na zagranicznych turystach tak bardzo mną zawładnęła, że zgodziłem się to zrobić. W zamian za siano mogłem upokarzać się w centrum mojego własnego miasta, będąc opiekunem grupy napizganych jak szpadle brytoli z okolic reading. Mogłem chodzić po centrum z połową szwadronu zza kanału la manche, tłumacząc barmankom czemu ci panowie charają na podłoge i zaczepiają dziewczyny przy stolikach. Mogłem też postresować się z bramkarzami w klubach, którzy nie chcieli wpuścić Pana Młodego – solenizanta owego wieczoru kawalerskiego, który ze zdziwieniem przyjmował wiadomość, że w czerwonym, przypałowym, jednoczęściowym kombinezonie narciarskim do klubów nie wpuszczają. Wreszcie mogłem się nasłuchać opowieści o tym, że polacy na każdym kroku chcą skroić ich na siano i że oni wszęszie płacą za dużo. No wreszcie też miałem okazję odwiedzić burdel położony w nowoczesnej willi nieopodal granic miasta wrocławia, gdzie chłopaki też uznali, że dziwki chcą ich ograbić z ich brytyjskiej waluty i zawineli się stamtąd prędko!
Wieczór z tymi miłymi panami zakończyłem o 24. Wtedy byli już tak najebani, że poszli spać do hostelu.
Ja czym prędzej przetransportowałem się do Ośrodka, gdzie czekała na mnie milsza część tej nocy. W ośrodku uruchomiona została (miejmy nadzieję) nowa seria kozak imprez pod szyldem bbq, gdzie pierwszym gościem, który nawiedził wrocławskie konsolety był tomek1 z supra1. Wcześniej za deckami szalał qube i dymek. Było wzorowo. Niezłe nagłośnienie, basy burczały po podłodze, dużo znajomych i ogień na parkiecie. Hipsterów, na których brak we Wrocławiu nie raz narzekałem było dużo. Mloda raczyła się szampanami i była w wyśmienitym nastroju. Tańce trwały do 4am, a później mieliśmy przyjemność zamienić parę słów z miłym tomkiem z supry, który opowiadał o beatmakingu, graniu na trabce i tłumaczył nieobecność drugiego tomka tym, że dostał szlaban od taty za oblanie wszystkich egzaminów. Takie to życie naszego najlepszego muzycznego produktu eksportowego.
Sobota była czil altowa w moim wykonaniu, a pracowita w wykonaniu mojej dziewczyny. Jedyne co zrobiłem to mieszałem bigos i oglądałem porażkę polaków w piłkę ręczną. Młoda za to była zajęta robieniem tortów, pasztetów, pralinek, krakersów i przystawek wszelkiej maści. Bowiem wieczorem szykowała się biba urodzinowa Hilde-Pancernika i Oli-Piesia. Jaka była biba? Przegięta alkoholowo, that's for sure. Wódka zagryzana pralinkami – na bogato. Jedzenie zajebiste (bo my teraz jestesmy takimi dziadami troche i na kazdej bibie jest w opór jedzenia jak na spendach naszych rodziców hahaa). Oprócz specjałów Luksji, były też sałatki i tościki od Oli – generalnie rzecz biorąc nawet sarmaci by się nie oburzyli przy takim cateringu. Nie uchroniło nas to jednak od koszmarnego kaca na dzień następny, zawalonych przeze mnie zajęć na kursie PTTK i pełnej niedyspozycji. Zasnęliśmy przy 3 odcinku Allo Allo o 21pm. Słabo?
Wieczór piątkowy zaczął się co najmniej fatalnie. Tego dnia miałem nieprzyjemnośc poprowadzić grupę brytyjczyków na wycieczkę po wrocławskich lokalach imprezowych. Nigdy dotąd tego nie robiłem i już teraz wiem, że nigdy więcej już tego nie zrobię ale żądza szybkiego siana na zagranicznych turystach tak bardzo mną zawładnęła, że zgodziłem się to zrobić. W zamian za siano mogłem upokarzać się w centrum mojego własnego miasta, będąc opiekunem grupy napizganych jak szpadle brytoli z okolic reading. Mogłem chodzić po centrum z połową szwadronu zza kanału la manche, tłumacząc barmankom czemu ci panowie charają na podłoge i zaczepiają dziewczyny przy stolikach. Mogłem też postresować się z bramkarzami w klubach, którzy nie chcieli wpuścić Pana Młodego – solenizanta owego wieczoru kawalerskiego, który ze zdziwieniem przyjmował wiadomość, że w czerwonym, przypałowym, jednoczęściowym kombinezonie narciarskim do klubów nie wpuszczają. Wreszcie mogłem się nasłuchać opowieści o tym, że polacy na każdym kroku chcą skroić ich na siano i że oni wszęszie płacą za dużo. No wreszcie też miałem okazję odwiedzić burdel położony w nowoczesnej willi nieopodal granic miasta wrocławia, gdzie chłopaki też uznali, że dziwki chcą ich ograbić z ich brytyjskiej waluty i zawineli się stamtąd prędko!
Wieczór z tymi miłymi panami zakończyłem o 24. Wtedy byli już tak najebani, że poszli spać do hostelu.
Ja czym prędzej przetransportowałem się do Ośrodka, gdzie czekała na mnie milsza część tej nocy. W ośrodku uruchomiona została (miejmy nadzieję) nowa seria kozak imprez pod szyldem bbq, gdzie pierwszym gościem, który nawiedził wrocławskie konsolety był tomek1 z supra1. Wcześniej za deckami szalał qube i dymek. Było wzorowo. Niezłe nagłośnienie, basy burczały po podłodze, dużo znajomych i ogień na parkiecie. Hipsterów, na których brak we Wrocławiu nie raz narzekałem było dużo. Mloda raczyła się szampanami i była w wyśmienitym nastroju. Tańce trwały do 4am, a później mieliśmy przyjemność zamienić parę słów z miłym tomkiem z supry, który opowiadał o beatmakingu, graniu na trabce i tłumaczył nieobecność drugiego tomka tym, że dostał szlaban od taty za oblanie wszystkich egzaminów. Takie to życie naszego najlepszego muzycznego produktu eksportowego.
Sobota była czil altowa w moim wykonaniu, a pracowita w wykonaniu mojej dziewczyny. Jedyne co zrobiłem to mieszałem bigos i oglądałem porażkę polaków w piłkę ręczną. Młoda za to była zajęta robieniem tortów, pasztetów, pralinek, krakersów i przystawek wszelkiej maści. Bowiem wieczorem szykowała się biba urodzinowa Hilde-Pancernika i Oli-Piesia. Jaka była biba? Przegięta alkoholowo, that's for sure. Wódka zagryzana pralinkami – na bogato. Jedzenie zajebiste (bo my teraz jestesmy takimi dziadami troche i na kazdej bibie jest w opór jedzenia jak na spendach naszych rodziców hahaa). Oprócz specjałów Luksji, były też sałatki i tościki od Oli – generalnie rzecz biorąc nawet sarmaci by się nie oburzyli przy takim cateringu. Nie uchroniło nas to jednak od koszmarnego kaca na dzień następny, zawalonych przeze mnie zajęć na kursie PTTK i pełnej niedyspozycji. Zasnęliśmy przy 3 odcinku Allo Allo o 21pm. Słabo?
Subskrybuj:
Posty (Atom)