Gutek jest bardzo podekscytowany, podskakuje z nogi na nogę i ma dużo energii, nawet coś mi się obiło o jedno ucho, że jutro odbędzie koszenie trawnika. Zobaczymy.
No dobra, ale co się u nas wydarzyło ciekawego przez ostatnie kilka tygodni....
Depresja zimowa pomieszana z euforią wiosenną, stosownie do pory roku. Zakupiliśmy z Gutkiem stabilizator od firmy Pani Teresa do jego niestabilnego barku, żeby nas już nie zaskakiwał ciągłym wypadaniem w głupich sytuacjach. Mam nadzieję, że Pani Teresa zadba o bark mojego chłopaka dobrze. Wesoło więc pojechaliśmy dziś na rower i Gutek uszkodził sobie zamiast ręki nogę. No, ale ta pokraczność jest już chyba wpisana w jego żywot.
No i co ważnego wydarzyło się dziś! Ha! Nie do końca jestem pewna co będę w swoim życiu robić, ale poszłam o krok do przodu gdyż jest już kolejny zawód, którego wiem, że imać się na bank nie będę! Mam tu na myśli fryzjera. Dziś postanowiłam ostrzyc pięknie mojego chłopaka, bo zarósł już na porządny garnek. Miałam nawet wizję tego jak to miało seksownie wyglądać. Zabrałam zatem nożyczki do papieru, postawiłam krzesło na tarasie, a Gutek zaufał mi bezgranicznie i bez wahania, tak jak ufa się swojej dziewczynie. Niestety chyba już więcej tak się nie wydarzy. Zrobiłam mu taką kaszanę na głowie, że nawet nie mogłam udawać, że jest ok. Na prawdę miałam dobre chęci, ale tak jakoś kilka razy mi sie ciachnęło za mocno. No i nie było zbyt symetrycznie. Skutek całej zabawy był taki, że musiałam wyrzucić trochę piniądza na fryzjera, bo inaczej bałabym się o swoją dobrą reputację prowadzając się po mieście z takim ekstrawaganckim jegomościem.
Byliśmy też na kilku imprezach, ta którą myślę, że warto wspomnieć to chyba koncert Ostrego, którego każde z nas widziało już ładnych parę razy, gdyż Ostry jest artystą płodnym i często wydaje płyty zatem często musi jeździć w trasy żeby je promować no i okazji do zobaczenia go jest wiele. Poszliśmy więc i tym razem jako że napatoczyła się okazja. Myślę, że było bardzo warto, bardzo dobry koncert w naszym ulubionym klubie WZ, jak zwykle pełnym małolatów, chłopaków w szerokich rajtach i dziewczynek obnażających melony. Ale bawiliśmy się dobrze mimo tych niedogodności.
O! Zdarzyło się jeszcze tak, że rodzice Kornaccy sobie wyjechali na weekend i była wolna chata na Wojszycach więc Kamil postanowił zorganizować imprezę. Było jak zwykle sporo ludzi i jak zwykle miło i sympatycznie. Podokazywaliśmy nieco, a ja na następny dzień wstałam dzielnie do szkoły. Nie powiem, żeby było łatwo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz