poniedziałek, 5 stycznia 2009

Sylwester jak u babci


Daliśmy radę. Dożylyśmy do 2009, ale dobrze, że biesiada sylwestrowa przeszła już do historii, bo gdyby miała się przeciągnąć o choćby jeden dzień moglibyśmy nie dotrwać 2010.

Streszczając w kilku słowach to co działo się podczas świętowania końca starego i początku nowego: wielka biba, wielki kac, wielka biba, wielki kac, wielka biba, wielki kac, po drodze wielka kiła i beczka śmiechu, sporo fioletowych siniaków. Podsumowując: jak dla mnie bomba!

Wyjazd był piękny. Ugościła nas pod Szczyrkiem starsza pani, która była taka stara, że niedowidząca. W jej pensjonacie o ścianach wyłożonych boazerią oraz 5 centymetrową warstwą brudu spędziliśmy 3 szalone noce. Był także kominek z XVII wieku (wiocha 1000), pod którym zrobiliśmy sobie z Guntherem sypialnię. Wszystko za 25 zeta!!!


Noc sylwestrową spędziliśmy gdzieś w góralskiej chacie. Impreza była podwójna, gdyż odbywała się wewnątrz (tam bawili się ci co im zimno) i na zewnętrzu (tam byli ci co nie potrzebują stymulacji temperaturą powyżej 0). Na zewnątrz poza tym, że było zimno, było też ognisko oraz pan dj, a także trampolina oraz kibel. W środku nie było wiele gorzej, bo też było ognisko i dj. Nie było tylko kibla i trampoliny. Było za to ciepło.



Z przebiegu zdać relacji pomimo chęci nie jestem w stanie, dopadła mnie bowiem skleroza po winie. Niestety po traumatycznym przejściu na moją spoko dietę nie jestem już tą samą osobą, którą byłam kiedyś. Przejawia się to między innymi tym, że moja moc nie jest już taka jak za młodu. Wystarczy mi niewiele, aby stracić pamięć. Poza tym zostałam wykluczona z towarzystwa tych co piją wódkę i jest mi smutno.

Jedno co na bank pamiętam to, że było super fajnie. Nikt nie marudził. Wszyscy się dobrze bawili. Z opowieści wiem, że Piwko pływał w strumyku.




Teraz porozdajemy piątki
Pierwsza wielka piona
dla super kaowca Dominiki, która zorganizowała cały ten ambaras. Dzięki niej też wyjazd nie ograniczał się jedynie do picia. Pojawiała się od czasu do czasu jakaś w nas aktywność, np 100 km spaceru w mrozie -100 stopni oraz pobudka o 7 rano na kacu. Nasz kaowiec nie był gupi.




Druga piona dla Piwka za całokształt. Nikt nie dorówna mu w niezgrabności. Nikt nie wypił tyle co on. Nikt nie reaktywuje się w takim tempie jak on. Nikt tak głośno nie klnie. Nawet Gutek i Adam pozostali w tyle. No może tylko gra prawo dżungli nie jest jego mocną stroną.

Trzecia 5 dla Ani Pretorius za cierpliwość.



Czwarta 5 dla tych co robili śniadania.

Piata piątka dla Adama za to, że kocha brzydkie kobiety i ich piękne wnętrza.

Kolejne dwie dla reprezentacji Krakowa i Poznania, co urozmaiciła nam wyjazd swą obecnością.


Ostatnia 5 dla Jadzi, niech se Jadzia wsadzi.

No i dla Asi też piątka, że nas odwiedziła we Wro po Sylwestrze. Dzięki niej nasz słownik niemieckiego rozszerzył się o pruskie lubieżne słownictwo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz