Dobra. Koniec tego dobrego. Troche się zamuliłem w świecie web 2.0. ale odrodzenie nadejszlo dziś. Otóż pisze pierwszego od 2 i pół miesiąca posta, bo groźba mojej dziewczyny na temat wymazania postaci kuny i zmiany nazwy bloga na „und-hilde.blogspot.com” stała się bardziej realna. W chuj momentów, które były godne zarejestrowania w tymże pamiętniczku nie zostały opisane, totez przywoływanie niektórych historii z poprzedniej już dekady może być bardziej czerstwe niż chleb z piekarni hert, której szczerze nie lubie bo na pewno nie używają koniecznego do wypieku zakwasu. Mimo wszystko w przeciągu najbliższych dni bede stale uzupełniać rażące luki w przestrzeni czasowej, które zostały wywołane trudnymi do wyjaśnienia przyczynami.
Zacznijmy jednak od najświeższych. Spadł snieg, więc mimo grymasów na twarzy wszystkich fake ass kierowców kuna i pancernik jako zwierzeta typowo sniezne jaraja się do oporu. Sniegu na sudeckiej jest okolo 17m i jest pieknie. W sobote zabralismy się z kamilem, ola i piwko-pretoriusami na wieczorne frisbee do south parku. Tarzalismy się w sniegu i bawilismy się lepiej niż george michael na „last christmas”. Dnia nastepnego zas ja z piwkiem pojechalismy na gorke skarbowców na nocna sesje katowania boxa, który przytaszczyl cinek z kolegami. Więc bylo miejsko i snowboardowo. Byla muzyka i swiatla. Piwek- polamaniec raz prawie stracił zęby na boxie ale koniec końców zdrowi powróciliśmy na chatę.
Sprawa kolejna. Fura nasza w postaci vw polo się lekko sfatygowała. Najpierw zepsuly się drzwi od kierowcy. Trzeba więc wchodzić od strony passengera. Ale tam zamek jest inny niż od kierowcy, a polo nie ma centralnego. Pozostaje więc wejść od strony bagażnika (czyli od dupy strony). Ale polo z racji swych ogromnych rozmiarów jest zarejestrowane jako ciężarówka i ma jebitną kratę metalową, co sprawnie uniemożliwia przedostanie się do środka. Trzeba bylo więc wykręcić ta zasrana kratę, następnie otworzyc sobie od srodka drzwi od pasazera,a pozniej przez siedzenie pasażera przedostać się za kierownice. HOW MUCH MORE COMPLICATED COULD THAT BE?
Na domiar złego młoda przebiła oponę i teraz trzeba jeździć na dojazdowce. Mamy więc 3 opony na lato i jedną dojazdowką i wchodzimy do fury przez bagaznik. Z takimi opcjami smialo kandydujemy na cyrkowców miesiąca (a kto wie – może i roku).
Sprawa 3. Moja dziewczyna ma nowa fryzure. Sprawa jest powazna, bo wygląda jak Linda Evangelista. Tym samym moja luba zwana do tej pory: Hilde, Pancernik, Dorada, Luksja, Ptys z Kremem i jeszcze parę o których zapomniałem zyskuje nowa ksywe „Linda” do kolekcji. A gdy ja spotkacie, możecie na luzie spiewac do niej „ you're too funky for me!”.
Na poniższą zaś sprawe można poświęcić osobny rozdzial, a śmiem twierdzić ze nawet osobny blog. BERET!
Nasz kot doprowadza nas do skraju wytrzymałości. Wiem ze zbyt wiele opowiesci o własnych zwierzakach trąci troche violettą villas ale ten rysiopodobny mongoł bije wszelkie rekordy bycia nieznośnym. Beret jest permanentnie głodny. A czemu? Bo sra jak najęty. A sra bo ma kichy jakieś nie takie. Więc ten muł bagienny siedzi nad miską i wcina karme, która jest warta więcej niż nasze zarcie ( a gunther i hilde byle czego nie jedza) i kupa mu wylatuje z anusa-bonusa po 3 sekundach. Jak w fabryce parówek, może nawet szybciej. Tylko te jego parówki jakieś takie gówniane. Więc beret caly dzien je i wysrywa to co zje. Szkoda tylko ze wali kupy po calej chacie. Je i sra, je i sra a jak nie dostaje jedzenia od nas, bo nie chcemy zeby kasztanil jak mlynek z obornikiem, to jebaniec dla odmiany sika z wredoty, zeby przypomnieć nam ze jest głodny. A malo jest rzeczy na swiecie co bardziej mnie denerwuja, jak zapach sika bereta. A no nie moge tez zapomniec, ze jak już w ogole jest zdesperowany, to pójdzie na zewnątrz i upoluje jakiegoś upośledzonego ptaka. Pisze o ptaku „upośledzony”, bo naprawdę trzeba być downem-ptakiem żeby dać się upolować beretowi. I co się później dzieje z ptakiem? Beret przynosi go na chate, zjada go i... wyrzyguje na podłogę! AAAA! HOW BAD IS THAT? Więc generalnie jest "kupa" frajdy z tym pacanem i wierzcie mi, ten zwierz nie da o sobie zapomnieć. nie w tym życiu.
Żeby trochę odpuścić temat naszego kota, chciałbym się pochwalic tym, ze bylismy z hilde 2 dni temu na koncercie dj vadima w bezsenności. I było wzorowo. Ludzie z publiki mieli rozgarnięte mordy, klub był pelny, byly ladne światła i dobra zadymiona rapowa atmosfera. Rozpoczeli chlopaki z przaśnika, później bardzo dobry set koleżki ze Skalpela, później piękny set rapowo-neo-soulowy set vadima, a pozniej sam live act z raperem z czikago w goglach i z plecakiem na sobie. Nowe, ładne i proste bity, bardzo dobre nagłośnienie i dobry klimat. Koncert skonczyl się tym ze sam vadim został na scenie i dojebal takiego 10-minutowego dubstepowego seta, ze publika szalala, co utwierdzilo mnie w przekonaniu ze nadchodząca dekada w muzyce będzie na odkreconym dolnym basie. Tyle! Jak oczyszcze wszystkie swoje dyski z jakiegos zasranego wirusa, którego zdaniem mojej dziewczyny nabawiłem nasz sprzet dzieki ogladaniu pornoli, to powrzucam zdjecia. Poki co tylko to:
tego bloga wyeksportowalem z gunther-und-hilde.blogspot.com i jest dość skrupulatnym opisem 4 dobrych lat mojego zycia, z reszta nie tylko mojego bo współbohaterem jest jeszcze jedna pani. to blog o dobrym związku, którego już nie ma, zajebistych znajomych, wrocławiu, podróżach, zajawach, muzyce i wielu pierdołach, które nawiedzały umysł dwójki młodych, zajebistych ludzi. miałem go już nie udostępniać ale kupe w nim dobrych wspomnień i dużego sentymentu. chyba nie warto się od tego odcinać.
Zdajesz sobie sprawę, że poprzednia dekada skończyła się ponad 9 lat temu, a bieżącej do końca został blisko rok, right? Poza tem tekst na wypasie.
OdpowiedzUsuńchyba wiem. ale lubie słowo dekada bo brzmi mocniej niz rok, a ten blog jest na tyle pokiereszowany ze na prawde wszystko tu przechodzi.
OdpowiedzUsuńpo drugie z jakim lukaszem mam przyjemnosc, bo mnie sie profil nie ukazuje
no i z racji tego ze masz takie imie musze cie tez zapytac : Lukasz - czego szukasz? :D