opowiesci goteborskich ciag dalszy. moj blog wlasnie uswiadomil mi, ze do miasta w ktorym sie obecnie znajduje w tym samym czsie przyjechal demon z gosia i ewa z pawlakiem... oczywiscie nikt z nas nie wiedzial, ze bedziemy w tym samym szwedzkim zakamarku i sie nie spotkalismy...
ja tymczasem przeplatam przyjemne z pozytecznym. moze zaczne od pozytecznego. pracuje sobie na najwiekszym luzie jaki sobie mozna wyobrazic i zarabiam szwedzkie koronki. pomagam mamie filipa w przeprowadzce i wraz z filipem oczyszczamy dom z wyposazenia. etyka pracy naszej pracy pozostawia wiele do zyczenia, bo o ile ja dostaje za ta prace pieniadze, to filip zostal niejako przymuszony do tego zeby pomagac mamie i najladniej to ujmujac ma wyjebane. troche mu sie nie dziwie, bo takiej mamy jaka ma filip to szczerze powiedziawszy nie zazdroszcze (choc tego sie chyba tak nie mowi otwarcie o mamach naszych dobrych znajomych. no coz - moj blog, to bede sobie pisal co chce). no wiec przychodzimy do 'roboty' na 9.00 wypijamy 2 kawy, pozniej szybki przeglad klipow na vh1 i powazne rozmowy na wysokim poziomie o tym, ze katy perry to kawal zdziry. nastepnie zbieramy sie do ciezkiej tyrki. ale nie mozna sie za bardzo rozpedzic, bo o 12 jest lunch, wiec punkt 12 ja, filip i jego braciak jestesmy przy stole i juz cos sobie szponcimy do jedzenia. po lunchu kolejne 2 kawy a la szwedzka lura z ekspresu po ktorej sikasz czesciej niz po browarze, maly odpoczynek dla dobrego trawienia i twardego stolca i juz polowa dnia mija! tak wiec komuna w pelni szaleje po polnocnej stronie baltyku. kawa tylko troche lepsza. troche prac ogrodowych, troche ladujemy sprzety do busa i wywozimy na nowa chate. a najgorsze jest pakowanie porcelany. mama filipa jest troche z sieradza i zbiera zastawy porcelanowe a la ludwik 14 (choc nie wiem czy jakakolwiek inna cyfra przy ludwiku robi jakas roznice w tym temacie. w kazdym razie chodzi o droga porcelane z jakimis zlotymi obramowkami i inny tego rodzaju palacowo-podobny syf). problem w tym ze jego mama ma takich zastaw ponad dyche i zazyczyla sobie zeby ja pakowac w folie bombelkowa sztuka po sztuce bo sie boi strat w transporcie. aaaa. bez komentarza. pozniej o przyjemnym.
tego bloga wyeksportowalem z gunther-und-hilde.blogspot.com i jest dość skrupulatnym opisem 4 dobrych lat mojego zycia, z reszta nie tylko mojego bo współbohaterem jest jeszcze jedna pani. to blog o dobrym związku, którego już nie ma, zajebistych znajomych, wrocławiu, podróżach, zajawach, muzyce i wielu pierdołach, które nawiedzały umysł dwójki młodych, zajebistych ludzi. miałem go już nie udostępniać ale kupe w nim dobrych wspomnień i dużego sentymentu. chyba nie warto się od tego odcinać.
Ale ci zazdroszczę, że dalej tam jesteś:) Mewy nie srają za bardzo? Może znajdzie się jakaś robota dla mnie też? Jestem master w pakowaniu w folię bąbelkową - zapakowałam już jakiś milion pucharów więc wiem OCB;] Pozdro z piwnicy.
OdpowiedzUsuń