piątek, 30 lipca 2010

W kinie czas szybko minie jak na winie

Podczas gdy Gunther stara się zjednać sobie czarne serca szwedów, Pancernik rozbija się po salach kinowych. Troszeczkę. We Wrocławiu era więc korzystać trzeba póki jest, bo później nie będzie. Miło popatrzeć jak pięknie moje miasto ożyło przy okazji tej okazji. Wszyscy się radują i dokazują.

Poza tym nie mam za bardzo co pisać, bo nic spektakularnego się nie podziało. Życie na Januszu toczy się powoli. Anna de Dog buduje stadiony, Piwek de Smurf Maruda ściga się w korpo o upragniony tytuł pracownika miesiąca, a Michał de Restaurator siedzi na rybach, Hilde de Pancernik de Koordynator koordynuje i ogarnia marząc o wakacjach. Wszystko po staremu. Tylko Bereka nie ma.

Ja chcę psa!!!!

A to takie takie z ery, zamiast klipów....

Takie widziałam dziś, dlatego zachciało mi się psa bardziej niż na co dzień:


A to film o tureckim żulu idiocie. Kozak. Smutny, ale dobry. Bardzo działał na zmysły. Przez pół filmu śmierdziało mi wszystko żulem i jak wróciłam do domu też mi śmierdziało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz