jest piatek. a ja pisze spoznionego w chuj posta po wielu wielu dniach nieobecnosci. nawet przeoczylem urodziny... czyje? bloga! to juz 3 lata sie w to bawie z pancernikiem. nie ukrywam ze sie ciesze bo mimo to, ze posty wpadaja chaotycznie i w roznych odstepach czasowych, one naprawde relacjonuja wiekszosc rzeczy, ktore robimy, lubimy i na ktore sie wkurwiamy w tym padole codziennego zycia... i wiem ze teraz lepiej jest miec twittera, bo swiat web 2.0. tego wymaga i w przeciwnym wypadku nie jest sie spoko, to jebac twittera i pozostaniemy przy swoim pamietniczku. twitter - co za syf.
piatek jest spoko. wróciłem z pracy. zjadlem pierogi z ukrainy od pani tatiany, co sie opiekuje wujkiem magdy i od czasu do czasu se gotuje. spoko, tluste, ciasto takie bardziej gumowe, dlugo gotowane, pachnie czosnkiem, jaram sie. w swiecie wokół mnie bez mojej zgody eliminowane są przejawy tłustości jedzenia. w zamian idzie kasza jaglana i takie różne kruche ciasta, co wyglądają żywcem jak z mąki (no, kolor taki jakiś inny, ale nieświadomy by powiedział, że zmieszane z kakao albo cos takiego). W rzeczywistości są z jakiejś ekologicznej płyty pilśniowej pełnej otrąb owsianych, jogurtu probiotycznego i jeszcze paru składników, których nie do końca rozumiem. Smalec, mąka biała, cukier biały, sól (tylko nie ta morska dla pedałów), mleko 3,2%, śmietana 18% nagle przestały być spoko. Ja jestem jednym z ostatnich walczących o hype dla wschodnio-europejskich wymysłów kulinarnych. jebana zachodnia europa... ostatnio coraz bardziej się zastanawiam czy ja ją tak do końca lubię.
no więc jem to ciasto, tę pigułkę zdrowia, dietę królików cesarskich i tych szynszyli co później idą na futra dla tych co się nie lubią z joanną krupą ( nota bene joanna krupa - jaram się. moja dziewczyna umie ją dobrze naśladować. strasznie to śmieszne, te koślawe wargi i super z dupy amerykański angielski co niespecjalnie chyba robi na mnie wrażenie. ale co tam, przecież wszyscy chcemy być bardziej zachodni niż wschodni, więc chłońmy ten zachód taki jaki jest).
ale wracając do ciasta... smakuje mi. jem. dokładam drugi kawałek. ale jak dostane takiego tłustego pieroga z czosnkiem od ukrainki, albo kotleta od mamy to jednak ta wschodnia europa rośnie w moim sercu. od razu puls jakiś lepszy. tłuszczu po kolana, ale ile szczęścia.
to jest najgorszy post jaki kiedykolwiek napisałem i nigy nie był tak o niczym jak teraz. wydarzyło się tyle rzeczy. a ja o pierogach od ukrainki się rozpisuję. ide. przyjde później.
p.s.
Polska jest we wschodniej europie. Tak było, jest i będzie. Nie pasujemy do zachodniej europy tak samo jak meksykanie nie pasują do ameryki północnej. Lubię być nazywany wschodnio-europejczykiem i nie psioczę na brak jakiejkolwiek wiedzy o polsce ze strony moich szwedzkich czy belgijskich znajomych, gdy tak o nas mówią. Nie ma pojęcia środkowa europa. Chyba sami je wymyśliliśmy, żeby pozbyć się kompleksów wschodnio-europejskości. Zachód kończy się nad odrą. Później jest meksyk europy. Mówię to ja-Mateusz-polak. Jest 17:20, za oknem już szarawo i czuć tę kurewską zimę,
w powietrzu ale jest piątek. Jaram się
tego bloga wyeksportowalem z gunther-und-hilde.blogspot.com i jest dość skrupulatnym opisem 4 dobrych lat mojego zycia, z reszta nie tylko mojego bo współbohaterem jest jeszcze jedna pani. to blog o dobrym związku, którego już nie ma, zajebistych znajomych, wrocławiu, podróżach, zajawach, muzyce i wielu pierdołach, które nawiedzały umysł dwójki młodych, zajebistych ludzi. miałem go już nie udostępniać ale kupe w nim dobrych wspomnień i dużego sentymentu. chyba nie warto się od tego odcinać.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz