piątek, 22 października 2010

Czwartkowe odliczanie baranów

Jest godzina 5 minut 30. Od 40 staram się ponownie zasnąć, ale jakoś mi to nie idzie. Siedzę sobie w Żernikach. A właściwie leżę. I nic.

Jestem tu sobie, bo zamieniam mamę w nocnym czuwaniu nad Wujkiem Bez Nogi, który tak na prawdę ma nogę. Zdrowia tylko trochę nie ma i dlatego jest teraz u nas. Kiedyś pewnie nade mną też ktoś będzie musiał czuwać (oby nie za prędko) więc nie marudzę, bo taka rzeczy kolej. Mam nadzieję tylko, że nie będę sikać 70 razy w ciągu jednej nocy. Zaczynam się powoli przyzwyczajać do tego wstawania i kładzenia się znowu, ale po którymś tam razie okazało się, że numer z liczeniem baranów nie działa. No i leżę i nic. Znudziło mi się, poczytałam podręcznik o mózgu, ale chyba jest to za trudna lektura na tą rześką porę, kiedy mózgu mi zdecydowanie brak.

Popiszę zatem o przygodach Gunthera i Hilde, bo chyba nawet jest o czym mając na uwadze datę ostatniego wpisu.

O ślubie napisze Gutek, bo to jego brat się wziął i ożenił nie mój.

Oficjalnie zaczął się sezon jesienny, brrr.... i przy okazji szkolny oł je! Nie jestem kujonem, ale szkółkę swoją lubię i jest mi bardzo przykro, że doturlałam się do roku ostatniego, zaprawdę nie wiem jak to będzie za rok kiedy przyjdzie październik, a ja nie będę musiała nabyć nowego kajetu. Zaleję się smutkiem po pachy.

W każdym razie... mieszkamy sobie jeszcze na Januszowickiej i tu nic się nie zmieniło. No może kolory za oknem. Poza tym, że liście z zielonych przybrały barwy czerwone to jeszcze właściciele mieszkania postanowili wymienić kafle na tarasie. Dla tych co patrzą na świat w różowych okularach taras ma kolor piasku na plaży, dla tych co w oczach mają tylko skalę szarości taras jest raczej w kolorze sraki.

Zostając w temacie kolorów, nie mogłam zasnąć bo zastanawiałam się nad kolorami ścian, które chciałabym mieć i nad kolorem linoleum w kuchni. Stanęło na pomarańczowym. Może to ta piękna polska jesień mnie zainspirowała, a może skłonność do cytrusów.

Tak trochę chaotyczny ten post, ale poddaje się moim błądzącym, szalonym myślom. Hohoho. Taka pora jest z dupy, że na brak porządku nie będę się skarżyć.

Jestem z siebie bardzo dumna, a to dlatego, że uszłam ostatnio z życiem ze zderzenia siebie na rowerze z samochodem! ha! i nic mi się nie stało haha! Pancernika nic nie zniszczy więc nie radzę z Pancernikami zadzierać. A jak się pojawi syfon to już w ogóle. Jedno co mi się w tej całej sytuacji nie podoba to, że mój bajk ucierpiał, ale da się naprawić więc nie jest źle.
Oddając rower do naprawy zakochałam się na zabój. Szykują się kolejne nieprzespane noce. Będę się ciąć i wieszać, bo obiekt moich westchnień jest w obliczu nadchodzących duuuużych wydatków niedostępny, ale za to zajmuje pierwsze miejsce na pancerniczej liście rzeczy upragnionych, nawet przed kozakami, o których śnię już od miesiąca. Kurde blade, każdy chciałby mieć taki rower!!!!!!



Kolor nazywa się Kiwi Green. Rozłożył mnie na łopatki. Ja chcę taki mieć!!!!!!
Jak bym miała taki rower to bym z niego nie schodziła. Spałabym z nim nawet, przysięgam.

Zmiana tematu. Dla odmiany byliśmy na imprezie tydzień temu. Mówię serio, że dla odmiany bo we Wrocławiu, królestwie klubokawiarni o wymyślonych parkietach i muzyce bez sensu, naprawdę nie ma gdzie przeważnie pójść żeby się pobawić i żeby jeszcze było dobrze. Na szczęście od czasu do czasu ratuje nas ośrodek więc może jeszcze nie zginiemy tak prędko. W ośrodku na Hackmanie była petarda pomimo braku ludzi ( co tym bardziej mnie martwi, bo jak już coś się dzieje fajnego to można by się spodziewać tłumów walących drzwiami, oknami i sufitami a tu dupa). Ja jednak bawiłam się dobrze i to nawet bardzo. Na dokładkę z nikąd pojawiła się Ciotka Ferenz z męskim głosem, talerzem wódki w łapie i bananem na buzi. Zrobiło się jak za starych dobrych czasów i jeszcze raz nadmienię: było mega fajnie. Przetańczyłam caaaaaałą noc.
Dobra, moja mama, co też cierpi na brak senności zeszła właśnie tutaj do mnie i idę na poranną kawę do kuchni. Z 5:30 zrobiła się 6:30 więc można już bez wstydu wstać i rozpocząć nowy, piękny, jesienny dzień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz