sobota, 4 grudnia 2010

czemu steve wonder nie umie czytac?

sobota. dobry dzien zeby dojebac posta. czynie to. slucham ciary z justinem timberlakiem, bo sobota to dzien puszczania roznych dziwnych numerów ze swiata mainsteramu. najlepiej wychodzi jak siedzimy w piatke na chacie i kazdy wychodzi z numerami ze swojego dziecinstwa albo jakiś swiezy wałek zasłyszany w "jaka to melodia?". wbrew pozorom wybór piosenek nie jest taki łatwy. selekcja kawałków musi byc wyjątkowa i nie wystarczy aby kawałek był obciachowy czy też smieszny. nie powinien również być hitem oczywistym (wiec mr president odpada w przedbiegach). mysle ze jezeli chodzi o zeszłą sobotę to wygrał ace of base i don't turn around, tak dla przykładu. no w każdym razie cenie sobie te soboty na januszowickiej w otoczeniu hilde piwka ani i kodziro.

p.s.
uwielbiam "jaka to melodia". kocham tą chujowo skonstruowaną scenę i drętwą widownię. Chłopaki w koszulkach w spodniach co nie potrafią klaskac, a bujają się jakby co najmniej byli w chórkach u georga clintona. laskom też nic nie brakuje. brokat we włosach i taniec a la polska podstawówka w międzyrzecu podlaskim, kiedy do niej chodziłem. kocham te szalone światła, niczym benefisy heleny vondrackovej w czeskiej telewizji w latach 90. uwielbiam drętwe żarty i psedudo luzacki styl Janowskiego - pedała, męską wersję Mało Foremniak. Ubóstwiam uczestników i ich pasję do słuchania muzyki, której nienawidzę. no i jeszcze te zespoły.... są lapsy w garniturach ze mszy niedzielnej (oni chyba najpierw idą zagrać piosenki do studia, a potem prosto do kościoła). teraz zresztą formuła programu się trochę zmieniła, bo oprócz zespołów grających piosenki, zapraszana jest natasza urbańska (którą się jaram bo jest ładna, a ładnymi ludźmi się trzeba jarać zgodnie z niemieckim przysłowiem, że są na świecie 3 rzeczy, które przemijają: echo, tęcza i uroda kobiet). oprócz niej zawsze występują tancerze (zgodnie z modą, że cała polska tańczy). układy tancerzy są tak chujowe, że nie daliby im wystąpić o 23.20 w lokalnej telewizji w mieścinie na alasce. no i oczywiście kuferek od solidarności - król nagród polskiej telewizji publicznej. sam marzę o takim. jak ktoś nie wie, co mi dać w prezencie na jakąkolwiek okazję, to kuferek solidarności jak najbardziej mnie rozraduje. nawet nie wiem co tam jest. może w tym cała jego magia. coś jak niespodziewana kartka na walentynki w podstawówce, której sie nie spodziewałeś. Pewnie była od jakiejś słabej, zakompleksionej dziewczyny ale w sumie tego nie wiesz i gdzieś tam w środku troche się jarasz. dobra jest 17.58. nie napisałem nic o tym co sie działo ostatnio. tak lubię. za 5 minut zaczyna się "jaka to melodia" więc sie odłączam. wrócę później. dziś kamila biba urodzinowa, sto lat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz