ci co mnie znaja to wiedza, ze na slowa: policja, wojsko, urząd skarbowy, straz miejska, msza, gołąb, taniec z gwiazdami i ZUS reaguje bardzo agresywnie i nie wiadomo skad ale moj poziom wewnetrznej nienawisci rosnie w niebywalym tempie a w glowie roja mi sie pomysly na mord. dzis jednak jest dzien niebywaly. moim faworytem na dzis jest wlasnie ZUS i dzis otwarcie moge powiedziec ze lubie te instytucje. poszedlem tam bo chcieli sprawdzic czy nie symuluje mojej choroby barku. przyszedlem wiec na wyznaczona godzine 11:20. wchodzac tam juz myslalem ze bedzie zle. kupe grubych bab, ktore po wyrazie twarzy zdawaly sie byc w chuj opryskliwe, opor polamanych ludzi, atmosfera polskiego urzedu i komuny byla lekko wyczuwalna. nagle podchodze zeby sie zarejestrowac a tu pierwszy szok. pani jest brzydka, zas bardzo mila. pomogla mi sie zarejestrowac, wskazala mi miejsce przyjecia i wygodna kanape, na ktorej moglem sobie usiasc. zapytalem jak dlugo mam czekac, bo patrzac na tych wszstkich ludzi to zanosilo sie na dobre 2 godziny czekania na przyjecie. pani z usmiechem powiedziala zebym sie nie martwil i spokojnie poczekal na wyznaczony czas. i nagle szok. siadlem na kanapie poczekalem chwile i ni z tad ni z owad wzywaja mnie na wizyte u orzecznika lekarskiego. sprawdzilem zegar. 11:21!!!!!!!!!!!
totalnie zszokowany wchodze a tam kolejna bardzo niklej urody i bardzo wysokiego wieku pani. ale coz to. pani jest glupia ale mila. nie zadaje dziwnych pytan, jest sprawna na komputerze i nie traktuje mnie z gory jak symulanta, co chce nasze polskie pieniadze wydrzec tej wspanialej instytucji. pani poklepala w komp z jakies 10 min, skserowala dokumenty, sprawdzila czy mam blizny na rece i powiedziala ze wszystko cacy i wcale nie symuluje!!!!!!! to co teraz pisze na prawde sie wydarzylo!!!!!!!! ale najlepsze mialo dopiero nadejsc. laska odeslala mnie do pokoju nr 139, bo tam byla kasa. w kasie zas 3 pani. ewidentnie najbrzydsza i najglupsza ze wszystkich spotkanych. ta pani miala za zadanie zwrocic moje koszty przyjazdu do tego przybytku. zapytala wiec tak:
- gdzie mieszka?
- na wojszycach. - odrzeklem
- jednym tramwajem przyjechal czy dwoma??
- dwoma prosze pani. - sklamalem bo przyszedlem na piechote hohoho
nagle na stole przede mna laduje 9.60zl!!!!!!! zabralem pieniadze i nie mowiac dziekuje ani do widzenia wyszedlem na zewnatrz. prawie przewrocilem sie z wrazenia, biorac pod uwage fakt, ze moj stan konta na dzien dzisiejszy wynosi 1.87zl nie dosc ze spedzilem w ZUSie calkiem zgrabne przedpoludnie to jeszcze dostalem za to pieniadze.
jedyne co moge napisac o tym calym zamieszaniu to chyba tylko: this shit is ill! dzien 28.05 moge tez oficjalnie nazwac dniem przyjaznego ZUSu!
tego bloga wyeksportowalem z gunther-und-hilde.blogspot.com i jest dość skrupulatnym opisem 4 dobrych lat mojego zycia, z reszta nie tylko mojego bo współbohaterem jest jeszcze jedna pani. to blog o dobrym związku, którego już nie ma, zajebistych znajomych, wrocławiu, podróżach, zajawach, muzyce i wielu pierdołach, które nawiedzały umysł dwójki młodych, zajebistych ludzi. miałem go już nie udostępniać ale kupe w nim dobrych wspomnień i dużego sentymentu. chyba nie warto się od tego odcinać.
Melduję, iż przeczytałam wszystko. Od początku do końca!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam- Ola Goodwhyowa :)