On na prawde jest stary. Ale musialem go kiedys usunac bo pomyslalem ze jest slaby, a do tego nie chcialem aby wpadl w niepowolane oczy, gdyz nie wiem czy ktokolwiek wie ale przez dobre 5 minut oczy calego swiata skierowane byly na mnie. Teraz postanowilem go wrzucic z powrotem bo juz nikt na mnie nie patrzy a do tego chyba sie nie przejmuje za bardzo.
Od miesiąca nie było tu nikogo. Nie będę tu zwalal na lenistwo mojej dziewczyny czy swoje roztrzepanie. Teraz jesteśmy w pokoju we dwoje. Ona pisze na laptopie swojego posta, a ja na stacjonarnym mojego. Będą chaotyczne bo opisywane wydarzenia miały miejsce już dawno temu.
Rzecz o mojej pracy.
Nastal czas rozstania sie z nia, bo pomyslow przybylo na swoje interesy, a do tego juz chyba wyczerpałem limit mocy pracy w tymze biurze. Nie do końca chyba sie tam ze wszystkimi dogaduje. Jedna jest taka co nie lubi się uśmiechać. Nie wiem czemu tam pracuje, skoro tam przychodzą turyści. Turyści są szczęśliwi, że przyjechali do Wrocławia, a ona skutecznie zabiera uśmiechy z twarzy wszystkim, których napotka, niczym Joachim Brudzyński. Siedzenie przy niej grozi kalectwem...
Musze tez wspomniec, ze zmeczylem sie troche siedzeniem tam z powodu atakujących mnie Niemców, którzy jak wszyscy wiedzą nie są spoko. Po pierwsze dlatego, że gadają po niemiecku, a po drugie dlatego że są starzy jak Matka Teresa z Kalkuty. Zazwyczaj przyjeżdżają w większych grupach. Najpierw osiadają na pocztówkach i z wielką chęcią wybierają tę, która jest zrobiona w stylu retro, z retuszami starych obrazków z Wrocławia, podpisanych „Gruss aus Breslau” – mmmm jak oni dopadną tę pocztówę to naprawde zajawa i wynoszą ją w ilości sztuk co najmniej paru. Później trzeba z nimi odbyć krótką pogaduche i tu jest problem. Zacząłem ich rozumieć. Umiem wiec powiedzieć, że nie mamy znaczków na ich jebane pocztówki (wir haben kajne marken fur zie werpizdiś brifen). Męczą mnie też ich miny kiedy szczerze odpowiadam, że naprawde nie wiem jakie imprezy kulturalne odbędą się w listopadzie bo dopiero kurna kwiecień (bardzo trudno im to pojąć i zawsze dziwnie się wykrzywiają).
Męczą mnie Hiszpanie co nie mówią młoty po angielsku i chyba w moich osobistych kryteriach już dawno uplasowali się na pierwszym miejscu wśród największych kretynów europy. Tylko oni są zdolni w środku lutego zapytać dlaczego fontanna przy hali stulecia nie pracuje (perke la fontana no trawaho, e?).
Ruscy też się nie popisują z ich przeokrutną manią kupowania pamiątek dla całej rodziny i chyba jeszcze połowie znajomych co mają na naszej klasie (w wersji rosyjskiej www.adnoklasniki.ru). Ruscy do tej pory nie opanowali sztuki stania w kolejce. Najczęściej stosują metodę jak najbliższego podejścia pod ladę i wychodzą z założenia, że obsłużony zostanie ten, któremu bliżej uda wepchnąć się brelok albo magnez w moje nozdrza. Do tego trudno im wytłumaczyć, że miejsce w którym pracuję bardziej przypomina sklep a nie stragan i tu się nie targuje (Skolko stoit brelok? 12 zl. Dajte dwa za 20 pażalsta).
Te piękne chwile należy doprawić muzyką z 2 plyt, ktore nie wiem czemu leca w kolko od paru miesiecy. Jedna plyta to koncertówka U2, a druga (jeszcze lepiej) to płyta z muzyką Hansa Zimmera (tego co do połowy amerykańskich dramatów wojennych napisał muzyke). Czasem więc nie jest za fajnie.
Poczyniłem też ciekawe obserwacje upodobań narodowościowych do poszczególnego rodzaju asortymentu. Zatem:
Ulubionym gadżetem Hiszpanów i Włochów są wszystkie najgłupsze ceramiczne wyroby. Przede wszystkim chodzi tu o bukłak na płyny zamykany na korek, co wygląda jak z namiotu Batu Chana. Popularny jest też gliniany róg a la impreza u Dionizosa, no i kielich zwany popularnie świętym Graalem. Wszystki te produkty mają oczywiście napis Wrocław i dumnie reprezentują nasze miasto.Już mogę sobie wyobrazić co mówi osoba, która zostanie obdarowana tym ścierwem. „Antonio, dziękuję ci za ten bukłak. O takim marzyłem”. Aaaa no i zapomniałbym o popielniczkach. Włosi jako jedyny naród kupują popielniczki.
Jeśli chodzi o Japończyków to wykupią każdą ilość dzwoneczków. We wszystkich rozmiarach i za każdą cenę.
Ryscy to prawdziwa szarańcza. Wszystko wezmą z powrotem do Wołgogradu. Jednakże żaden normalny ruski nie przejdzie obojętnie obok małej figurki żabki siedzącej na szkiełku, trzymającej w łapkach monetę z jednym groszem na nominale. Oni po prostu muszą mieć tę żabkę! Ide robic polski schab z polska cebula.
tego bloga wyeksportowalem z gunther-und-hilde.blogspot.com i jest dość skrupulatnym opisem 4 dobrych lat mojego zycia, z reszta nie tylko mojego bo współbohaterem jest jeszcze jedna pani. to blog o dobrym związku, którego już nie ma, zajebistych znajomych, wrocławiu, podróżach, zajawach, muzyce i wielu pierdołach, które nawiedzały umysł dwójki młodych, zajebistych ludzi. miałem go już nie udostępniać ale kupe w nim dobrych wspomnień i dużego sentymentu. chyba nie warto się od tego odcinać.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
ej, już się ucieszłyłam, że coś nowego, a to już raz czytałam :-(
OdpowiedzUsuń