

"Szusza w gardle, przerywa sen pobudka
w głowie mi szumi jeszcze wczorajsza wódka
wczorajsza noc wcale krótka nie była..."
bla bla bla - to pocztek piesni jednego z tuzów polskiego hip hopu zwanego popularnie Pele i mocno ten tekst pasuje do tego jak sie czulem w sobotni poranek, ktory byl mocno kacowy dla nas wszystkich. mame oszukasz, zycie oszukasz ale kaca kurna nie oszukasz! przez dobry kawal dnia bylem mocno zawieszony.
piwosz odjechal do twierdzy wroclaw wczesna pora. zostalismy wiec z adamem, z ktorym spedzilismy prawie caly dzien na chacie bo pogoda nie zachecala do tego zeby sie nia upajac a my bylismy zbyt leniwi zeby ruszyc zady. dopiero wieczorkiem postanowilismy uskutecznic czynnosc, ktora popularnie zwa chodzeniem i zrobic kolko (mieszkancy podlasia powiedzieliby pewnie "zatoczyć kierata") wokol nieodkrytych jeszcze przez nas krakowskich ulic (albo odkrytych ale kiedy szedlem po nich tamtego wieczora bylem pewien ze nigdy nie postawilem tam stopy!). dwa poprzednie dni lekko nas wyeksploatowaly wiec nie mielismy sil zbyt wiele. postanowilismy zatem zrobic wieczor bez alkoholu - zadnej wody tudzież cytrynowki! poszlismy do sklepu i nabylismy 5 szampanow po przystepnej cenie i wypilismy je w pokoju ogladajac indiana jonesa a pozniej trans-formers! zakonczylismy wieczor dosc predko, zasypiajac niczym emeryci na fotelach z szampanem w rekach.
adam postanowil wyjechac dzis rano wiec znow zostalismy na wygnaniu w samotnosci i upajamy sie cisza. poszlismy na spacer bo byla ladna pogoda, jednak nie na dlugo bo po przejsciu 500m spadl popaprany deszcz. schowalismy sie do knajpy w na kaziku zeby przeczekac na lepsza aure. kiedy siedzielismy w mrocznym pomieszczeniu, saczac kawe, na dworze (a po "krakowsku" - "na polu") wyszlo piekne slonce. dopilismy napoje i udalismy sie w strone domu. nie musze chyba mowic ze w przeciagu 2 minut pogoda znow sie spierdzielila i spadl na nas mega grad!
przemoczeni dobieglismy do domu, pozniej jeszcze tylko szybko na zakupki i aby uczcic popoludnie ugotowalismy mega, wypas, przasny, zacny, na pelnym wychucholu, przeturbo pyszny gulasz w stylu wegierskim. teraz z pelnymi brzuchami czilujemy i spedzamy ostatni wieczor razem, bo mloda jutro o tej porze bedzie w polowie swego pracujacego dnia, ja zas niczym porzadny bezrobotny poodkurzam, poscieram polki i wytre karnisze hahaha, to byl dobry weekend, no doubt!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz