i wlasnie od tej informacji rozpoczne dzisiejszego posta. ogolilem sie. koniec zarostu przynajmniej na chwile, ma cera stala sie powabna i gladka a nad ustami nie figuruje nawet zalazek mych przekozackich wasów. pisze o tym z lekkim bolem, gdyz od dluzszego juz czasu wielka radosc przynosi mi eksperymentowanie ze swoim wygladem i w tej chwili przyznam ze kolaz gustownego ubioru z odrobina buractwa to piekna rzecz. jednakze pewnego dnia ujrzalem w sobie nutke podobienstwa do mojego dziadka, ktory to wiersze pisze o ziemi podlaskiej. i choc kocham go niczym wnuczek dziadka, to jednak upodabniac sie do niego jeszcze nie pora. no nie wazne, klamka zapadla, maszynka poszla w ruch, a listopad stal się oficjalnie miesiacem bez zarostu (takze pod pacha)wiec trzeba to jakos zniesc.
jesli chodzi o dodatkowe nowości na temat mojego ciala, to przyznac musze ze cierpie na dosc ciezka chorobe, a mianowicie jest to rak gruźlicy. nie nie, wcale sie nie przejezyczylem. nigdy nie bylem osoba, co to szczegolnie dba o swoje zdrowie, a fakt przeczytania wielu ksiazek o podrozach na syberie i walki ludzi z chlodem zawsze prowokowaly mnie do wprowadzenia tejze walki do naszej polskiej siermieznej rzeczywistosci. stad nie stronilem od paru lat od wychodzenia w zimie na spacer z psem w krotkich spodenkach i jeszcze pare innych. gruzlice mam juz od paru lat, uznalem to za pewnik i nauczylem sie z tym zyc. ale barwa kaszlu jaka teraz wydobywa sie z mojego ciala uświadomilo mnie, ze moja dolegliwość osiagnela wyzszy stopien ewolucyjny i dopadl mnie fatalny rak gruźlicy. nie jest latwo ale mam nadzieje ze sie wybronie z tego scierwa. odrzucam browary i wodke - bylo jej za duzo w pazdzierniku. odrzucam faje i cygaretki, blanty i pawelki, hot dogi z shella i zapiekanki z budki. czas naprawde wziasc sie za siebie bo jeszcze kupe koncertów do obejrzenia. tym samym oglaszam listopad miesiacem bez uzywek i wasa! now who's with me??
tego bloga wyeksportowalem z gunther-und-hilde.blogspot.com i jest dość skrupulatnym opisem 4 dobrych lat mojego zycia, z reszta nie tylko mojego bo współbohaterem jest jeszcze jedna pani. to blog o dobrym związku, którego już nie ma, zajebistych znajomych, wrocławiu, podróżach, zajawach, muzyce i wielu pierdołach, które nawiedzały umysł dwójki młodych, zajebistych ludzi. miałem go już nie udostępniać ale kupe w nim dobrych wspomnień i dużego sentymentu. chyba nie warto się od tego odcinać.
Raka gruźlicy szczerze współczuje- przejebunda, ale żadnych deklaracji odnosznie używek a tym bardziej miezbędnych w listopadowe chłody wąsów i brody nie podpisuje!
OdpowiedzUsuńJa tam mysle, ze to wlasnie zgolenie wasow i brody jest przyczyna choroby, ktora nie pozwala teraz mojemu chlopakowi celebrowac swieta niepodleglosci. przewialo go, a organizm nie byl przygotowany na brak naturalnego wiatrochronu. ja tez sie nie podpisuje po zadna deklaracja.
OdpowiedzUsuńHilde