niedziela, 30 listopada 2008

rihanna, twoja stara pije wode z zelazka

jest niedziela. jest tez 9 rano. czuje sie jak w niebie. zadnych wyjazdow, zadnych pobudek o nietypowych porach. zadnej pracy. leze sobie na polkotapczanie z ikei i delektuje sie porankiem. przede mna dzis nadrabianie zaleglosci w szkole a potem troche robotek nad zaleglosciami w pracy (kurna wszedzie zaleglosci) ale jakos sie z tym uporam. w kazdym razie dzien wolny to sprawa czysto kozacka. jutro zas czeka mnie wielki dzien - biezmowanie!! bynajmniej nie dlatego ze pokochalem najswietsza panienke albo chce byc funky. czy slyszal ktos kiedys o biezmowaniu przymusowym. w mej rodzinie takowe sie zdarzaja! ide do bierzmowania bo mojej siostrze brakuje ojca chrzestnego do jej chrztu. czy mam nowa siostre??? niee. moja siostra jest wciaz ta sama popaprana dziewczynka w wieku lat osmiu. ale zblizajacy sie w jej zyciu okres komunijny spowodowal, ze moja siostra bedzie teraz chrzczona w trybie natychmiastowym i potrzebuje mnie za ojca chrzestnego. biezmowanie juz jutro w katedrze, zapraszam. czy bedzie fajnie? watpie ale co tam, przynajmniej nabede nowe imie, gunther!

no dobra, oprocz tego dobre wiesci, zima w gorach sie rozpoczela i to na dobre wiec czas na narty i deski i jabluszka i adama malysza w telewizji czesciej niz rihanna na esce. oo tu od razu musze dodac ze nasza (moja i hilde) ulubiona rihanna wydala nowego singla. jedno mam do powiedzenia. rihanna ty chuju, nie nadajesz sie nawet do kwaszenia kapusty i zawijaj sie z tym bam bam bi ram predko. no ale wracajc do gor...
sniegu opor, oczywiscie po czeskiej stronie, i bardzo dobrze. uwazam ze sniegu powinien miec wiecej ten kraj, co wiecej na niego zasluguje. nasze polskie orczyki, montowane za czasów bitwy pod raclawicami, gdzie zwykli wyjezdzac malorolni chlopi na rehabilitacje po urazach nerek, doznanych od ruskich bagnetow juz dawno nie daja rady. a do tego promocyjne ceny karnetów (jedyne 70zl na czarnej gorze) sprawiaja, ze z mila chcecia bede przygladal sie jak ten caly polski syf sie wywroci. za to w czechach pieknie, drzewa uginaja sie od sniegu, trasy przygotowane. jezdzilismy z adamem w poszukiwaniu miejsca na sylwestra. w miedzyczasie wpadlismy na smazony syr (obviously) i na opor browarow, a pozniej z powrotem do polski, gdzie poszlismy jeszcze na pizze, ktora prawdopodobnie jeszcze trawie.

co oprocz tego? no nie wiem, troche rutynowo. mialem jakies urodziny w zeszlym tygodniu wiec mielismy calkiem fajna kolacje z rodzina i znajomymi przy łiski i cygaretkach. bib malo (mentalcut wracaj predko do wroclawia!) ale brniemy do przodu, juz niebawem dotknie nas swiateczny nastroj i wszyscy beda sie milowac (tak jak to bywa w "teraz albo nigdy"). coca cola bedzie sie lala na swiatecznym stole i bedziemy mogli w koncu przebijac sie przez milion ludzi w naszych ulubionych mallach. ale poki co, planuje jak uszczesliwic swiat i w koncu zamordowac rihanne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz