poniedziałek, 15 grudnia 2008

a fish a fish a fish oooooooo

Jak by tu zacząć żeby było oryginalnie ? ze wstępem zawsze jest słabo dlatego nigdy nie można się zastanawiać za długo.
No to temat wstępu mam już z głowy wiec mogę skupić się na esencji. Co zas było esencja ubiegłego tygodnia? Kilka słów to opisze. Pierwsze wazne slowo to:

RUTYNA – nie jest fajna ale niestety pare razy się wydarzyla. Obiecujemy podjac wiecej trudu w zwalczaniu jej w najblizszej przyszlosci, poki co rutyna nas ogrywa czasami w dosc latwy sposób a my troche jak te chocholy (wiadomo od kogo – od Goethe’go) tanczymy do tego jak nam zagra. Ale rutyna ssie i jest najgorsza wiec nawet chwili nie poswiece w tym blogu na temat pracy. Drugim waznym slowem jest:

NIESPODZIANKA POLIGRAFICZNA – ale niespodzianka jest niespodzianka wiec na jej odkrycie należy przeczekać drogi pamiętniczku jeszcze kilka niecierpliwych chwil. Trzecim słowem kluczem jest:

SUPER FARMER –gra analityczna (nie mylic z grą ANALityczną) podarowana od mikołaja mojej siostrze. Polega na kolekcjonowaniu zwierząt parzystokopytnych na swojej planszy. Cel - zdobycie konia, świni, owcy i królika. ważne jest to żeby ustrzec się wilka i lisa bo to niezłe gnoje i zjadają wszystko co parzystokopytne. Od momentu podarowania tej gry rozegrałem już chyba z 20 partii i w kategorii zabaw z moja siostra, SUPER FARMER zdecydowanie wygrywa ten tydzień. Na drugim miejscu jest z pewnością katowanie brudnego elektro na youtube!. Malo tego, wciągnąłem do gry Hilde (ale ona jest leworęczna i cały czas wyrzuca wilka i nic nie wygrywa). Nawet Piwko i Ania z nami grali. A propos Piwka i Ani to wczorajsze słowo klucz brzmi:

PASSPORT SCOTCH. W ten weekend byliśmy najwiekszymi leniwcami swiata i przez cala sobote i niedziele oprocz szkoly, do ktorej poszla mloda nie ruszylismy się z chaty. Program weekendowy stal pod znakiem gotowania thai food wraz z gazeta wyborcza, family guy, zero clubbingu (nad czym ubolewamy i tego nie kryjemy). Jednakże wczoraj niespodziewanie zakonczylismy noc o 2am u mnie na chacie wypijajac z piwkiem duza flaszke liski i jeszcze pare drinów. Nie był to jakis rekord ale fajnego dnia dzis nie miałem… Aaaa a jeszcze w piątek Adam – najwiekszy fan czeskiej marynowanej kielbasy wpadl na fajke wodna. Popili popalili i poszli spac z bólem głowy – ARABSKI KLASYK.
Co jeszcze. Obsrane zakupy świąteczne, troche rozkmin na temat biznesu. OOO zapomnialem. Mamy z mloda mega pomysl na biznes:

KURNIK – postawimy go u adama na dzialce poza wroclawiem. On jeszcze o tym nie wie ale w odpowiednim czasie się dowie. Pozniej już tylko kury i jajka i wielkie bogactwo. Naturalne jaja od guntera i hilde. Będą się rozchodzily jak mikstejpy dj decksa po poznanskich podworkach. Ja będę czyscil jajka z kupy a mloda będzie je pakowala do 10packów czy tez jak one się tam by nie nazywaly.
Wnikliwy czytelnik zauważy, ze troche agroturystyką powiewa w tym poscie. No i super. Wies jest kozacka. W przeciwienstwie do wiesniakow. Ale o nich i jeszcze innych obserwacjach tramwajowych innym razem.

Aaa no i najwazniejsze:


- kawal dobrego pruskiego filmu edukacyjnego, polecam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz