piątek, 10 października 2008

o obronie częstochowy, markowych ciuchach i wysokim stopniu alkoholizmu wsrod spoleczenstwa - M n' M jada do szwecji

Aby ten blog nie był zbyt chronologiczny i poukładany, zburze po raz kolejny porządek czasowo-przestrzenny tychże postów, którego z reszta nikt nie ustanawial . no w każdym razie znów powrot do wakacji, których bardzo pragnąłem bedac w Norwegii. troche to glupie teskinc za wakacjami w momencie gdy jest się na wakacjach ale w rzeczywistości tak było, Oslo zmęczyło mnie troche pogodą i tęskniłem za słońcem, niższymi cenami i spaniem w miejscu innym niż podłoga lub namiot (tak tak, 1/6 roku 2008 spedzilem w namiocie i jestem z tego dumny). Zatem gdziez by tu jechac aby wszystkie te wygórowane kryteria zostaly spełnione. Z pewnością nie do Szwecji. A dokad się udaliśmy? Oczywiście do Szwecji!

No wyjazd wprawdzie był krótki bo tylko na 2 dni ale calkiem dynamiczny. Byłem dodatkowo podekscytowany bo przeciez jechałem w odwiedziny do mego klawego kumpla Phillipa z miasta, które w na każdym rogu pachnie volvo, ace of base, tytoniem do żucia i największą dumą Szwecji – hot dogami za zeta z IKEI – takie przynajmniej były moje wyobrażenia o Gothenburgu ale jak się okazało ace of base nie bardzo słuchają, Volwów tyle samo co gdzie indziej, a hot dogów za zeta chyba nie jadają (dziwnym jest, że naród nie korzysta ze swych największych przybytków). Pierwsza rzecz jaka rzuca sie w oczy na samym wjezdzie do grodu, jest "cos" (bo budynkiem tego nie nazwe)- obciachowa konstrukcja-biurowiec, zwany szminką?!?! W każdym razie jest u podstaw biały, wysoki, w kształcie walca, zakończony troche szpiczasto, a ściany wyższej partii pokryte są czerwonym tworzywem. Idealnie wpasowuje się w aktualna kampanie reklamowa AXE. Izabela Scoruppco (która nota bene zawsze jest obiektem sporów między Szwedami i Polakami. Gupie Szwedy chca nam zabrac Izabelke – a my Izabelki nie oddamy bo jest w porządku) pólnaga, a obok niej ta budowla i LEĆ DO GOTHENBURGA. Polacy lataliby z tymi dezodorantami na każdym rogu, psikaliby się w tramwajach, eliminując w ten sposób smrod, który wydala z siebie grupa społeczna, okupująca nasze piekne tramwaje od porsche, zwana zwyczajowo Dziadami– mówie wam.

No dobra, żeby zakończyć temat szminki, Gothenburg jest kolejnym miastem, który czerpie swe inspiracje architektoniczne od przedmiotów dziwnych. I w wyścigu europejskim chyba wygrywają jeśli chodzi o najbardziej pogiętą inspirację. W Londynie jest już ogórek. W Wawie powstanie żagiel od Libeskinda, we Wro – pudło rezonansowe - well done Europe! Wyścig trwa, ciekawe kiedy zaskocza nas 300 metrowym dziurkaczem ze szkła i marmuru.

Do rzeczy. Gothenburg jest śliczny. Przez 2 dni pogoda była lepsza niż w Bahrajnie i taka też mniej pustynna. Gothenburg słynie z ludzi dumnych ze swojego miasta (Gothenburg od zawsze poddaje się ostatni??) Tam jest fabryka samochodów, pięknie zaprojektowane getto dla imigrantów na obrzeżach miasta ( Fort Europa w pełnym wydaniu), do którego Szwedy raczej nie wpadają, centrum miasta przecinają kanały które zrobili mistrzowie tej dziedziny - Holendrzy.



Skandynawia – jak to ma w zwyczaju zabytkami nie grzeszy bo przecież jako taki rozwój cywilizacyjny większości tych terenów ( z paroma wyjątkami) datowany jest nie później niż 200 lat temu. Natomiast jeśli chodzi o bogate czynszówki i zabudowa śródmieścia to mają pare takich bulwarów, że i Paryż by się nie powstydził. Eklektyzm i secesja pełną parą. Klinkier, zdobione balkony, wielkie i ciężkie bramy wejściowe wala po oczach z każdej strony. Wrażenie robi w chuj wielki park rozrywki w środku miasta oraz przeogromny park, w którym zainstalowano pare basenów dla fok, pingwinów i wybiegi dla łosi. Zajebisty patent. Można zaprosic dziewczyne i powiedziec jej – Hej malenka, chodź zabiore cie na kawe i dobre ciastko, a pozniej pojdziemy do parku dokarmic pingwiny. Która by odmówiła? No nie mogę zapomnieć tez o dorocznym festiwalu kulturalnym, który akurat wtedy odbywał się na ulicach miasta. Tłumy ludzi wylało się tego weekendu na ulice, oglądając występy trup teatralnych, baskerów, grajków, performerów i innych penerów. Miasto zyło całą dobe i naprawde było w nim widać olbrzymi potencjał imprezowy. My zaś przechadzaliśmy się z Phillipem i jego Mariolą zwaną włoską Victorią i czilowaliśmy w mieście. Pięknie szło mi wydawanie zarobionej norweskiej ciapy. Oczywiście Szwecja jest kolejnym z tych krajów, które to męczą swoje społeczeństwo sprzedaża alkoholu w sklepach tylko do 20. Wiec kazda impreza musiała być uprzednio zaprojektowana (czego nienawidze ) . Pożegnalny wieczór zakończył się grilem, i szwedzkimi parówkami na ruszcie, piwem z Danii, i wodka z polski. Swą obecnością zaszczyciła nas też Caroline o bardzo plebejskim nazwisku von Barnrode! To nasza wspólna koleżanka, która w tej chwili okupuje Kraków i jest niezmiernie miła osoba. Po grilu powróciliśmy do lokum Philipa i tam zrobiliśmy najlepszą YouTube’owa impreze na jakiej kiedykolwiek byłem i będę. Tańczyliśmy przy klipach do 4am. Poźniej tylko predka pobudka o 6 i szybko na pociąg. Powiem wam, że nic tak nie orzeźwia jak 1,5km bieg na kacu z 30kg plecakiem na barkach. Kolejnym etapem podróży był Sztokholm, ale tam zaliczyliśmy tylko przesiadke, bo brnęliśmy w nieznane lądy fińskie ale o tym w nastepnym odcinku i w innym jezyku - oby nie po finsku

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz